czwartek, 28 lutego 2013

Andrzej Korycki z Lublina - brzdąkając na czarnym fortepianie! Wywiad.


WW: Witaj Andrzej, dziękuję że przyjąłeś moje zaproszenie!

AK: Witaj Wojtku, jest mi bardzo miło :-)

WW: Zacznę standardowo - kiedy i jak zacząłeś swoją przygodę z muzyką?

AK: Moja przygoda z muzyką zaczęła się w momencie, kiedy uderzyłem rączką jako mały brzdąc w klawiaturę starego pianina, które stało w domu rodzinnym od zawsze. Na tym instrumencie grała moja starsza siostra, którą podziwiałem jak niestrudzenie ćwiczyła gamy, pasaże itp.Tak na poważnie zaczęło się jednak w wieku trzynastu lat, kiedy zacząłem uczęszczać do Społecznego Ogniska Muzycznego na lekcje gry na akordeonie.Nie był to jednak instrument wybrany przeze mnie, ani też gra na nim nie dawała mi takiej satysfakcji jak pianino czy keyboard, dlatego po 4 latach zakończyłem przygodę z akordeonem i Ogniskiem Muzycznym. W tym samym czasie w domu pojawił się pierwszy keyboard; był to CASIO MT-240. Pewien znajomy już wtedy napomknął mi coś o możliwościach jakie daje połączenie komputera z keyboardem i pierwszy raz usłyszałem to zaklęcie: MIDI ;-) Od tego czasu robiłem wszystko aby doświadczyć tych możliwości. Około 1993 roku zakupiłem Amigę 600 i po podłączeniu do kolejnego  CASIO CT-670 próbowałem swoich pierwszych "kompozycji" w programie chyba OCTAMED PRO. Program był dla mnie mało elastyczny a keyboard miał tylko cztery kanały midi. Jakiś czas potem bawiłem się już keyboardem TECHNICS KN-501 i programem MUSIC-X, który bardzo już przypominał CUBASE'a. Wtedy pojawiły się pierwsze konkretne kompozycje instrumentalne, ale też piosenki, to było około 1996 roku... Z biegem lat miałem lepsze klawisze min. YAMAHA QS-300, KORG PA-80 a dzisiaj używam tylko piano KORG SP-250 i to mi w zupełności wystarcza...

WW: Czy masz jakieś grupy lub wykonawców muzyki którzy szczególnie inspirują Twoją twórczość?

AK: Słucham bardzo dużo i różnej muzyki. Na pewno duży wpływ na to miało moje starsze rodzeństwo: brat słuchał rocka, punka i heavy metalu a siostra najczęściej disco i temu pochodne. U mnie to wszystko się wymieszało i zacząłem słuchać J. M. Jarre'a :-D Byłem nim zafascynowany przez całą szkołę podstawową.Nie wiem, którzy wykonawcy mnie szczególnie inspirują, ale bardzo lubię grupę TOTO, Mike'a Oldfield'a i Vangelis'a. Słucham dużo muzyki filmowej np. H. Zimmera, J. Williams'a ale też lubię gitary w stylu Joe Satrianiego i ogólnie mocne rockowe granie - gdzieś w tym wszystkim szukam inspiracji, chociaż właściwie to ja jej nie szukam - ona jest już we mnie... ;-)

WW: Czym dla Ciebie jest muzyka i proces jej kreacji?

AK: Muzyka jest dla mnie pięknem, harmonią i pozytywną energią, często takim antidotum na zło, które czasem próbuje zbić z toru... Mam na myśli DOBRĄ MUZYKĘ! Tworzenie jej mogę porównać chyba do aktu miłosnego... oczywiście duchowego ;-) Tworzę muzykę na wiele sposobów, najczęściej wychodzi to w czasie improwizacji, ale jest też tak, że motywy muzyczne pojawiają się nagle w głowie gdy jestem poza domem i wtedy najlepiej jak mam przy sobie kieszonkowy rejestrator. Samo tworzenie muzyki to u mnie tzw. metoda prób i błędów, nie trzymam się zasad muzyki,bo nawet ich dobrze nie znam. Nie mam swojego przepisu na dobry aranż i nie skupiam się na tym aby miks brzmiał idealnie, ponieważ liczę na to, że tymi kwestiami zajmie się już osoba pracująca w studiu nagrań. Zdaję sobie sprawę z tego, że utwory, które w całości jeszcze udostępniam na mojej stronie wymagają doszlifowania pod względem brzmienia, ale chodzi o to, aby przede wszystkim podzielić się moją muzyką...


WW: Co robisz kiedy nie masz weny :)?

AK: Gdy nie mam weny to nie robię nic z muzyką, ponieważ nie mam za dużo czasu na to aby siedzieć przy instrumencie tak na siłę z postanowieniem, że muszę coś skomponować. Mam mnóstwo zapisanych motywów muzycznych, które czekają na swój dzień, kiedy to odegrają swoją rolę w jakimś utworze muzycznym.

WW: Jak znajdujesz czas na komponowanie i granie?

AK: Nie przeznaczam na granie zbyt wiele czasu, można powiedzieć, że właściwie bardzo mało gram. Dlatego też nie jestem jakimś wirtuozem. Większość czasu, poza pracą spędzam z żoną, z dziećmi i osobami zaprzyjaźnionymi z nasza rodziną. Jeśli zaś chodzi o komponowanie to tu już jest trochę inaczej, potrzebuję wtedy więcej czasu, spokoju i wyciszenia, co nie jest dla mnie łatwe przy dwójce kochanych a niedługo już trójce dzieciaczków. Wtedy na pomoc przychodzi bardzo wyrozumiała i kochająca żona, która nie robi problemów i zabiera dzieci abym ja mógł spokojnie pracować przy muzyce. Ale nawet wtedy nie jest
mi łatwo komponować, wiedząc, że ten czas mogłem poświęcić najbliższym... Jestem rozdarty pomiędzy miłością do rodziny a miłością do muzyki...

WW: Ile wydałeś do tej pory albumów i gdzie?

AK: Do tej pory wydałem w sposób profesjonalny jedną płytę z muzyką instrumentalną "Conquest of dreams", której premiera miała miejsce 29.10.2012 r. To przedsięwzięcie możliwe było przy sporym udziale finansowym fanów zarejestrowanych na portalu MegaTotal.pl (tam można też nabyć moją płytę), dzięki któremu mogłem pokazać szerszej rzeszy ludzi część mojej twórczości muzycznej. Może się to wydawać niewiele, jednak zważywszy na dużą ilość obowiązków zarówno zawodowych jak i rodzinnych, uważam to za swój wielki sukces. Poza tym pomysłów i zarejestrowanych projektów mam na co najmniej trzy kolejne płyty, jednak pasja muzyczna wymaga przede wszystkim czasu, jak też w dużej mierze środków finansowych i muszę przyznać, że jednego i drugiego mi niezmiennie brakuje ;-)


WW: Czy grasz koncerty?

AK: Gdybym miał zaplecze finansowe, sprzętowe i sporo zaprzyjaźnionych muzyków sesyjnych to chętnie zagrałbym parę koncertów ;-) Nie jestem jednak typem jakiegoś showmana lub wirtuoza instrumentu, który na scenie mógłby pokazać więcej niż to, co przygotowałem na płycie. Poza tym, nie czuję potrzeby
prezentowania muzyki instrumentalnej na scenie. Bardziej zależy mi na dotarciu do każdego słuchacza indywidualnie, aby mógł stworzyć z moją muzyką niemalże intymną relację...

WW: Co sądzisz o gustach muzycznych naszych rodaków?

AK: Szanuje gust każdego człowieka. Odmienność każdej osoby powoduje, że ma ona potrzebę słuchania czegoś innego, w zależności od sytuacji i wewnętrznych przeżyć. Gust muzyczny kształtuje się zazwyczaj poprzez osoby wśród których przebywamy...

WW: Czy uważasz, że tworzenie muzyki bardziej ambitnej niż np: dance, płytki pop czy disco polo,
ma jeszcze sens?, czy warto komponować i promować muzykę ambitną?

AK: Osobiście nie lubię słowa "ambitny", kojarzy mi się to z różnicowaniem ludzi lub tego co robią na "lepszych" i "gorszych", poza tym ambicja związana jest często z rywalizacją, a tego też unikam. Uważam, że jeśli ktoś coś robi z serca, znajduje swoje grono odbiorców i nie obraża swoją twórczością nikogo, (co znajduje swoje odzwierciedlenie w tekstach) wówczas szanuję to i popieram.

WW: Czy według Ciebie, udostępnianie własnych utworów za darmo w sieci jest dobrą formą promocji artysty?

AK: Internet ma niesamowitą siłę oddziaływania i szczerze mówiąc bez istnienia w sieci zapewne nie wydałbym swojej płyty. Od tego właśnie zacząłem. Zanim trafiłem na portal MegaTotal.pl - prezentowałem swoją twórczość na łamach różnych portali muzycznych i w innych miejscach w sieci. Dla takich osób jak ja, czyli tworzących w domu, często "do szuflady", internet jest jedyną drogą, którą można dotrzeć do odbiorców. Trudno też spodziewać się od razu zysków, jeśli się wcześniej czegoś konkretnego nie zaprezentuje. Poza tym taka jest teraz rzeczywistość, że najpierw trzeba sporo zainwestować, zanim ktoś dostrzeże wytwory pracy danej osoby.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Aspekty techniczne kreowania muzyki.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

WW: W moim odczuciu tworzysz muzykę o charakterze filmowym z rozbudowanymi aranżacjami i lirycznymi melodiami, przy czym często w Twoich kompozycjach wybrzmiewają "żywe instrumenty", dlatego w moim odczuciu Twoja muzyka jest "mało elektroniczna :)" jak to jest naprawdę? Jak określiłbyś swoją stylistykę?

AK: Trafnie określił moją stylistykę a konkretnie muzykę, która znajduje się na płycie "Conquest of dreams" mój wydawca: "...to muzyka elektroniczna z intensywnie pulsującą, romantyczną nutą, ale jednocześnie wycieczkami w stronę dynamicznego, niemal rockowego grania". Trudno mi zaklasyfikować moją muzykę jako jeden ściśle określony gatunek muzyczny. Lubię czerpać z różnych nurtów muzycznych. Tak, to prawda często używam "smyków" i fortepianu - po prostu uwielbiam te brzmienia, są ponadczasowe. Moim marzeniem jest usłyszeć kiedyś (jeszcze za życia) moje utwory wykonane przez prawdziwą orkiestrę symfoniczną :-)

WW: Wolisz, lub/i używasz instrumentów wirtualnych podczas tworzenia? Czy może wolisz "prawdziwe parapety" :)?

AK: Nie używam parapetów, bo tak jak już wspomniałem mam piano KORG'a SP-250, które do rozgrywania i improwizacji zupełnie wystarczy a także jest ono dla mnie klawiaturą sterującą. Nawet nie stać mnie na to aby kompletować sobie jakieś "parapety". W tej kwestii jestem minimalistą...Używam instrumentów wirtualnych - zajmują mało miejsca :-D

WW: Co sądzisz o tworzeniu "kooperacji artystycznych" i wydawaniu wspólnych albumów? Czy zderzenie dwóch indywidualności twórczych potencjalnie może przynieść wartościowy efekt końcowy? 

AK: Tak jak obserwuję w mediach, takie przedsięwzięcia są możliwe. Sam nie doświadczyłem nigdy takiego porozumienia z innym artystą, aby chcieć razem coś tworzyć. Wydaje mi się, że to jest taki "łut szczęścia" - albo się trafi na taką osobę, albo nie. Oczywiście podejmowałem okolicznościowo współpracę z różnymi artystami, ale to mnie tylko utwierdzało w przekonaniu, że wolę sam tworzyć, wtedy mam pewność, że końcowy efekt będzie taki jak sobie wymarzyłem. Współpraca twórcza dwóch lub więcej osób na pewno musi być wynikiem wzajemnego porozumienia przede wszystkim w życiu codziennym (trochę jak w małżeństwie ;-)), wtedy dopiero na gruncie muzycznym może dojść do jakiejkolwiek współpracy. Być może nie trafiłem po prostu na taką osobę... ;-)

WW: Czy uważasz, że ambitna muzyka elektroniczna lub z pogranicza elektroniki jest dobrze promowana w mediach?

AK: W mediach niekomercyjnych - owszem (np. El-Stacji :-)). Natomiast w mediach popularnych nie zauważyłem tzn. nie słyszałem ;-). Jednak w dobie internetu media komercyjne przestają być już wyrocznią, gdyż każdy słuchający innego, niż promowanego przez media, nurtu muzycznego, może bez problemu odnaleźć swój ulubiony rodzaj muzyki, również muzykę elektroniczną m.in. w internetowych stacjach radiowych.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

Bardziej prywatnie.

------------------------------------------------------------------------------------------------------


WW: Co nazwałbyś sukcesem, i czym jest dla Ciebie sukces?

AK: To zależy w jakiej dziedzinie... W sferze muzycznej sukcesem mogę nazwać to, że właściwie nie będąc wykształconym muzycznie człowiekiem, zajmującym się na co dzień rzeczami, które niewiele mają wspólnego z produkcją muzyki, udało mi się profesjonalnie wydać płytę. Pokazałem wielu osobom, że marzenia się spełniają jeśli czegoś się naprawdę szczerze chce :-) Poza tym sukcesem osobistym jest dla mnie budowanie szczęśliwej, spokojnej i kochającej się rodziny. Szczególnie cenne jest to w dobie kryzysu rodziny. Potrzeba dużo wysiłku, miłości i kompromisów aby budować prawidłowe relacje rodzinne (i naprawdę jest to o wiele trudniejsze niż komponowanie muzyki), ale efekty w postaci szczęścia w oczach bliskich pokazują, że warto podjąć ten wysiłek.

WW: Czy masz jakieś marzenia związane ze swoją twórczością, a może jakieś inne?

AK: Chciałbym dokończyć wszystkie rozpoczęte projekty i móc pozwolić sobie na zakup lepszych instrumentów wirtualnych i tym podobnych. Chcę wydać płytę z wokalem, jeszcze nie wiem o jakim charakterze miałaby być... A oprócz tego chciałbym dożyć w zdrowiu wieku emerytalnego,
zamieszkać w domku za miastem i patrzeć na zdjęcia szczęśliwych dzieci, brzdąkając na czarnym fortepianie w dużym salonie...

WW: Co uważasz za najważniejsze w Twoim życiu?

AK: Teraz po latach już wiem, że najważniejsza w życiu jest nasza kochająca się rodzina a muzyka jest na pewno także jej częścią...Poza tym ważne jest też trwanie przy swoich wartościach przy jednoczesnym poszanowaniu drugiego człowieka.

WW: Bardzo serdecznie dziękuję za szczerą rozmowę!

AK: Ja również Tobie Wojtku bardzo dziękuję!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Post Scriptum

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WW: Dlaczego "Andrzej Korycki z Lublina" a nie po prostu Andrzej Korycki?

AK: Na rynku muzycznym jest teraz dwóch Andrzejów Koryckich tworzących muzykę. Można się o tym przekonać wpisując w przeglądarce internetowej hasło: Andrzej Korycki. Nasza twórczość jednak zdecydowanie różni się od siebie (on zajmuje się, z tego co się zorientowałem - głównie muzyką szanty).
Dlatego dla rozróżnienia wprowadziłem dopisek z Lublina, gdyż wiele osób nie wnika, o kogo dokładnie chodzi. Poza tym nie chcę wprowadzać jednych i drugich fanów w błąd. Nie mam również potrzeby używania pseudonimu, Jestem Andrzej Korycki i nie wstydzę się tego jak się nazywam i chcę być identyfikowany jako osoba, która oprócz tego, że coś tworzy i prezentuje - jest zwykłym człowiekiem, w określonym środowisku - przez to chcę być bliżej ludzi :-)

Więcej informacji o artyście można znaleźć na jego stronie internetowej pod adresem: 

wtorek, 26 lutego 2013

Electronic Revival "Exequator" - wielki PLUS!

Grupa Electronic Revival już raz gościła na moim blogu, a właściwie to recenzja jej najnowszego albumu pt: "Minus/Plus". Tym razem chciałbym napisać parę słów na temat poprzedniego albumu grupy pt: "Exequator" z roku 2009, którego od niedawna jestem szczęśliwym posiadaczem :) Na początku napiszę kilka słów na temat samego wydawnictwa. Opakowanie jest wykonane z wysokiej jakości kartonu, wkładka na krążek jest pięknie wyprofilowana a sam krążek starannie wyprodukowany.Oszczędna kolorystyka i forma graficzna całego wydawnictwa zasługują na pochwałę. Przechodząc do "esencji" całego wydawnictwa jakim jest muzyka Electronic Revival, muszę przyznać, że na początku podszedłem do albumu z pewną obawą czy aby płyta poprzedzająca ostatnią produkcję, nie będzie jeszcze bardziej przeciętna niż jej następczyni?! Otóż z wielką przyjemnością muszę stwierdzić że "Exequator" to o niebo lepsze wydawnictwo niż wspomniana najnowsza płyta "Minus/Plus"!!!. Albumu słucha się z ogromną przyjemnością, jest on mieszanką klimatów, brzmień i nastrojów którą określiłbym jako "komercyjna muzyka elektroniczna". Oczywiście jeśli w ogóle można o muzyce elektronicznej tak napisać?! Jednakowoż określenie to nie umniejsza talentu i wyobraźni muzycznej jej autorów, którymi są: Marcin Chmara i Tomasz Florek. "Exequator" to dziewięć obszernych dźwiękowo i czasowo kompozycji podczas słuchania których nie można się nudzić. W muzyce z albumu słychać wpływy wielu znamienitych twórców muzyki elektronicznej, jak np: Marek Biliński czy Mike Oldfield. Moim faworytem jest utwór "Arboretum", z wyważonym prawie popowym aranżem i pięknym solo gitary akustycznej.Utwory są rozbudowane brzmieniowo, aranżacyjnie i kompozytorsko. Słychać w nich ogromną dynamikę i potencjał twórczy artystów. Sądzę, że każdy kto posłucha "Exequator" znajdzie na nim wiele arcyciekawych melodii i klimatów stricte "elektronicznych" jak i "lekkich i efektownych dźwięków", bez zbędnego przerostu formy nad treścią. Album doskonale zagrany i perfekcyjnie nagrany. Charakterystycznym elementem spinającym całość albumu są piękne solówki gitarowe w tym przypadku zagrane z wielkim rozmachem, polotem i wyobraźnią przez Tomasza Florka. Jednym słowem "Exequator" to płyta kompletna, która z pewnością spodoba się "zatwardziałym" fanom muzyki elektronicznej jak i osobom, które oczekują nieco lżejszych klimatów od grania elektronicznego.Serdecznie i z czystym sumieniem polecam wszystkim "elmaniakom" album "Exequator"! Tym razem wielki PLUS :) dla grupy Electronic Revival! ElMjuzik

Więcej informacji o zespole Electronic Revival znajdziecie  na jego stronie www pod adresem: http://www.electronic-revival.pl/

Zachęcam do odwiedzin strony zespołu, gdzie można posłuchać oraz zakupić ich muzykę, oraz znaleźć aktualne informacje o ogólnopolskim festiwalu muzyki elektronicznej w Cekcynie!

środa, 20 lutego 2013

Fonoteka. Urok i czar PRL-u! Czyli wspomnienia sentymentalne 40-latka.

Dzisiaj będzie nieco inaczej i nie o muzyce elektronicznej. Jakiś czas temu natknąłem się w sieci na miejsce gdzie Krajowa Agencja Wydawnicza publikuje elektroniczne wersje kompilacji słowno-muzycznych ze swoich archiwów, które to zestwy zawierają utwory muzyczne i fragmenty polskich programów radiowo-telewizyjnych głównie z okresu lat 70-tych XX wieku. Oj działo się wówczas! Ten siermiężny i przaśny urok PRL właśnie za sprawą tego projektu wrócił teraz do mnie ze zdwojoną siłą. Archiwum owo na dzień dzisiejszy zawiera dziesięć pełnowymiarowych albumów z utworami min. takich wykonawców jak: Czesław Niemen, Jerzy Połomski, Skaldowie, Ludmiła Jakubczak czy Stenia Kozłowska oraz wielu innych artystów o których dziś już nikt albo prawie nikt nie pamięta. Słuchając tej muzyki, muszę przyznać, że przeniosłem się dosłownie w czasy mojego dzieciństwa. W mojej głowie ożywiły się obrazy, które są swego rodzaju wizualnymi pocztówkami moich wspomnień z lat 70-tych, kiedy byłem jeszcze dzieckiem (np: cepalia, sezam, autobus ogórek, niebieskie mundurki szkolne, buty juniorki, woda z saturatora, film "Wakacje z duchami" i inne miłe skojarzenia). Trzeba powiedzieć, że wówczas i to wbrew wielu obiegowym opiniom o siermiędze tych tzw. "Gierkowskich czasów", w prawie każdej dziedzinie życia, to jednak w polskiej muzyce rozrywkowej działo się bardzo wiele, i to bardzo wiele ciekawego! Patrząc na tamte czasy z perspektywy czasu uczciwie trzeba przyznać, że ówczesny poziom artystyczny i wykonawczy piosenek i utworów w większości nagranych w stylistyce muzyki rozrywkowej był o całe niebo wyższy od obecnych "komercyjnych produktów muzycznych" dla mas. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie?, ale tak to odbieram. Wielkim plusem całej idei udostępnienia tych nagrań jest fakt iż jest ona do pobrania zupełnie za darmo. Moim zdaniem to wielka gratka, dla miłośników i fanów PRL-u, ale i dla osób nieco starszych, które słuchających tych utworów zapewne powrócą wspomnieniami do lat swojego dzieciństwa czy młodości. Trafiona w dziesiątkę propozycja dla obecnych czterdziestolatków i osób starszych! A może i ludzie nieco młodsi, nie pamiętający tamtych czasów, zajrzą tutaj i posłuchają muzyki z czasów młodości ich dziadków?! Serdecznie zapraszam na mój sentymentalny "Powrót do PRL-u"! ELMjuzik

wtorek, 19 lutego 2013

Trevor Baker - "DAVE GAHAN - DEPECHE MODE" - spostrzeżenia.

Tym razem moi drodzy czytelnicy, nie będzie recenzji muzycznej, ale kolejna recenzja książki muzycznej, a dokładnie chodzi o wydaną dosłownie kilka dni temu biografię frontmana legendarnej i uwielbianej również przeze mnie od wielu, wielu lat  legendarnej grupy muzycznej Depeche Mode pt: "DAVE GAHAN - DEPECHE MODE".  Zasiadłem do tej lektury z wielkim entuzjazmem i ciekawością z jaką zawsze śledzę wszystkie nowości z obozu DM. Po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron, doszedłem do wniosku, że właśnie przeżywam deja vu. A to za sprawą przeczytanej ponad rok temu pierwszej oficjalnej biografii DM pt: "Obnażeni". Niestety z przykrością muszę stwierdzić iż biografia autorstwa Trevora Bakera jest niemalże wierną kopią książki "Obnażeni". Napiszę mocniej, to jest wstrętny i niegodny żadnego twórcy plagiat !!! Książka powiela w dziewięćdziesięciu pięciu procentach zawartość oryginału jakim bez wątpienia są "Obnażeni"! Ktoś może powie, "ok, ale przecież nie da się napisać niczego nowego, czy innego o tym samym człowieku, obiektywnie żyjącym przecież w tym samym czasie i okolicznościach" ! Odpowiadam, owszem da się! Można napisać o życiu DAVEA GAHANA jak i każdego innego artysty, coś zupełnie oryginalnego i wyjątkowego! Do czego moim zdaniem autor tego plagiatu nawet nie postarał się zbliżyć!!! Nie jestem broń boże zawodowym autorem biografii, książek czy poradników i daleko mi do tego. Ale na Boga!, gdybym miał możliwość napisania biografii żyjącego człowieka, to przygotowując materiał, starałbym się przeprowadzić coś w rodzaju "wywiadu rzeki" z osobą, o życiu której chcę napisać książkę! Sądzę, że to by pomogło w oryginalny i ciekawy sposób spojrzeć na życie artysty?! Chyba nie trzeba być  "wybitnym tytanem intelektu",  żeby sobie uświadomić sobie, choćby taką kwestię?! Reasumując. Autor szybko powinien zmienić zawód z pisarza na ... ? może piekarza?! Pewnie byłby "bliższy prawdy" w tym co próbuje robić. Kwestią, która "przelała czarę goryczy" podczas lektury tej "biografii", jest aspekt techniczny, moim zdaniem równie ważny co aspekt merytoryczny tego "wydawnictwa". Czytając plagiat, nagle ze strony sto trzydziestej szóstej, w jakiś cudowny sposób znalazłem się na stronie sto pięćdziesiątej pierwszej! Początkowo myślałem, że jest ze mną coś nie tak i pewnie muszę udać się niezwłocznie do okulisty lub lekarza innej specjalności, jednak po chwili, ku mojej wielkiej uldze stwierdziłem, że to wydawca (przyp. autora - "Anakonda") popełnił drobny kiks techniczny! Gwoli ścisłości po stronie sto pięćdziesiątej pierwszej nastąpiła strona sto trzydziesta siódma. Skandal, skandal i jeszcze raz skandal!!! Nie wspomnę tutaj nawet o tzw. "literówkach" czy błędach w stylu (jak np: "Flaying the angel", zamiast "Playing the angel" i innych tego typu "kwiatkach"). W moim odczuciu książka "DAVE GAHAN....", jest jakimś niesmacznym żartem z czytelników a w szczególności  fanów Depeche Mode. W tym świetle niekorzystnie wygląda również patronat medialny tego bubla w postaci:

1. Polskiego forum Depeche Mode
2. Magazynu "Gitarzysta"
3. "Opętani czytaniem" - (czyżby jakaś aluzja?)
4. 101DM.pl

Przypominam, że wydawcą tego bubla jest wydawnictwo Anakonda! Kończąc moje spostrzeżenia, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć że, nie polecam nikomu tego produktu tylko omyłkowo nazwanego biografią artysty! Zdecydowanie rozsądniej wydać swoje ciężko zapracowane pieniążki choćby na oryginalną biografię zespołu pt: "Obnażeni". ELMjuzik

środa, 13 lutego 2013

Ninja Betty & The Nunchix - damski Electro pop!

Dawno nie pisałem nic o muzyce zwanej Electro-Pop lub Synth-Pop jak kto woli. Tym razem napiszę ponieważ trafiłem całkiem przypadkowo na album grupy Ninja Betty & The Nunchix. Album grupy składającej z dwóch dość korpulentnych (co nie przeszkadza robić dobrej muzyki!) pań (jak widać na profilu grupy w BandCamp) i zawiera osiem krótkich kompozycji, przygotowanych z pewnością na potrzeby komercyjnych stacji radiowych. Czasy utworów oscylują w granicach między 2:50 a 4:17. Pierwszy utwór na płycie pt: "Star [f]uckr" - jest kompozycją jakby w stylu nowoczesnego "new romantic" - intrygujące! Słuchając płyty dalej i z każdą kolejną upływającą minutą albumu Ninja Betty & The Nunchix, pogłębia się moje pozytywne wrażenie, a przy utworze "25w love" - słychać już super profesjonalizm wykonawczy i kosmicznie piękny utwór synth popowy! Bardzo ciekawe, oszczędne a czasami prymitywne brzmieniowo (lecz nie prostackie - broń boże!) aranżacje jak np: w utworze "little girls", dodają tej muzyce oryginalności, charakteru i specyficznego uroku. Utwory bardzo dobrze zaśpiewane, przy czym wokalistka dysponuje mało oryginalną barwą głosu (pragnę jednak zaznaczyć, że jest to tylko moja subiektywna ocena!) - co jednak w perspektywie całego albumu wcale nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie staje się zaletą! W utworze "nohomo" dość wyraźnie słychać inspiracje typowo amerykańskim graniem w stylu Rapcore czyli Beastie Boys. Mimo wszystko słuchając dalej albumu utwory osiągają poziom profesjonalnych produktów muzycznych w stylistyce Synth Pop!!! I pięknie, to miłe zaskoczenie.W muzyce grupy Ninja....   odniesienia do stylu śpiewania Alyson Moyet są aż nadto wyraźne, a jednak  jest to bardzo nowoczesna i oryginalna muzyka elektroniczna. Album zawiera takie "nostalgiczne nuty", przypominające mi lata 80-te XX wieku i tamtą dobrą muzykę. Każdy kto pamięta czasy Yazoo, Depeche Mode, OMD czy Marca Almonda , będzie wiedział o czym napisałem (łza się w oku kręci!). Sądzę że ten album zaskoczy Was drodzy czytelnicy bardzo pozytywnie?! Tak jak zaskoczył mnie. Na plus całości można dodać charakterystyczny image grupy - genialne wykorzystanie niepopularnej otyłości (czy brzydoty) jako środka do wykreowania oryginalnego image! Sądzę, że jeszcze usłyszymy o tej grupie - dość kontrowersyjnie wyglądających "puszystych panienek" :)! Jestem bardzo ciekaw, czy i Wam spodoba się muzyka Ninja Betty & The Nunchix?, tak jak spodobała się mnie!


Profil grupy na SoundCloud: https://soundcloud.com/nunchix Polecam serdecznie ELMjuzik!

poniedziałek, 11 lutego 2013

Przemysław Rudź - sekretny urok dobrej muzyki! Recenzja albumu "Discreet charm of an imperfect symmetry".

Dzięki uprzejmości Przemysława Rudzia, miałem możliwość przesłuchania ostatniego dzieła muzycznego tego artysty pt: "Discreet charm of an imperfect symmetry". Tytuł zaiste intrygujący! Ale mniejsza o tytuły, bardziej ciekawiła mnie zawartość tego materiału i podejście muzyka do tematu, gdyż Przemek Rudź w moim odczuciu to w tej chwili jeden z najciekawszych Polskich twórców muzyki elektronicznej, więc moje oczekiwania związane z tym materiałem były duże. I ciekawość, czy tym razem artysta potwierdzi swoje miejsce na piedestale, który zwie się "Jaśnie panowanie nad elektroniczną materią dźwiękową!". Gwoli ścisłości, należy wspomnieć o uczestnictwie w tym projekcie muzyków sesyjnych. Marek Matkiewicz - perkusja oraz Jarosław Figura - gitara. Wszystkie kompozycje zawarte na "Discreet....", zatytułowane zostały jako "Movement". Pierwszy utwór wprowadza słuchacza w tajemniczą przestrzeń dźwięku, kreowanego syntezatorowo. W przedłużających się układach akordów, okraszonych dyskretnymi efektami dźwiękowymi jest coś magicznego - taka muzyka działa na mnie dobrze - przyznaję. Po bardzo długim wstępie zaczyna się "gitarowy taniec", i choć brzmienie owej gitary jest oklepane aż do "granic wytrzymałości", zwłaszcza w drugiej części swojego solo zaczyna grać coraz bardziej ciekawe rzeczy, niestety druga część tortu gitarowego, nim zaczęła się rozkręcać na dobre, została "zalana"  masą analogowo-cyfrowej polewy czekoladowej. Nic to! Słucham dalej. Utwór drugi - "Movement 2". Powoli w tą dźwiękową historię wprowadzają mnie brzmienia znane mi z dzieł J.M Jarre - roboczo nazywam je "kosmicznymi plumkaniami", bardzo powoli w owe "kosmiczne plumkania" wkrada się miękka tekstura brzmieniowa, aby po chwili zaniknąć i pojawiać się na nowo w swych różnorodnych inkarnacjach brzmieniowych. Kompozycja rozwija się bardzo powoli, twórca położył tutaj nacisk na kreowanie dźwiękowych przestrzeni, które przyjemnie stymulują wyobraźnię słuchacza. Dźwięki płyną spokojnie, powoli sącząc w me ucho nieuchwytną materię el-muzyczną. Pod tą płaszczyzną dźwięku, co jakiś czas pojawiają się ciche niepokojące sekwencje, które w konsekwencji swojej pulsującej natury, doprowadzą do rozwiązania napięcia tak długo budowanego w utworze. Jednak w "Movement 2", rozwiązanie nie jest tak oczywiste jak mogło by się wydawać! Jako owo rozwiązanie usłyszałem "żywą" perkusję, grającą w dość swobodnej formie pod dyktando pulsujących syntezatorów.Pochwały dla twórcy za oryginalne rozwiązanie stylistyczne! Brzmienie "bębnów" jest okraszone lekko "estradowym pogłosem", co w efekcie dodaje muzyce nieco realizmu, rodem z lat 80-tych XX wieku. Jest to swoiste złudzenie grania "na żywo". Nie sposób odmówić Przemysławowi Rudziowi i jego kolegom muzykom kreatywności - zaiste ciekawa mieszanina dźwiękowa. Gdyby użyć porównania kulinarnego (zgłodniałem podczas słuchania "Discreet...") do tego utworu można by napisać: "Movement 2" jest jak muzyczna zupa w wielkim kotle, która pulsuje, bulgocze, paruje i wręcz kusi swoim zapachem, obiecując pyszną ucztę muzyczną dla duszy! Czy zaspokoi głód na dobrą muzykę? To jeszcze się okaże! Utwór "Movement 3", zaczynają znane już "kosmiczne plumkania" , ale na szczęście trwają krótko, zanim zacznie snuć swoją opowieść mocno "zdilejlowane" solo analogowego syntezatora, na tle wybrzmiewających i gasnących na przemian, elektronicznych "plam" dźwiękowych, a wszystko to ponownie okraszone "kosmicznym plumkaniem" w różnych formach. Słucham a muzyka płynie, tak jak czas, nieustannie trwa. I tak mogła by trwać, jednak nic nie trwa wiecznie i "Movement 3" również powoli ewoluuje do postaci elektronicznego funk-rocka, gdzie w końcu Przemysław Rudź daje upust swoim solowym popisom wirtuozerskim. Dalej w "Movement 3", usłyszałem frazę zaśpiewaną i przetworzoną przez urządzenie zwane Vocoderem (jako żywo, toż to Władysław Komendarek we własnej osobie!) a w końcówce utwór po raz kolejny zmienia swój charakter, na bardziej melodyjny (harmonicznie przypominający utwory Marka Bilińskiego!). Ostatnie frazy utworu "Movement 3" to czysta muzyczna el-poezja!!! Czyżby to swoisty muzyczny hołd dla "Legend" polskiej muzyki elektronicznej?! Tym spostrzeżeniem powoli kończę moje spotkanie z muzyką Przemysława Rudzia i jego albumem "Discreet charm of an imperfect symmetry". Chciałbym polecić ten album wszystkim miłośnikom dobrej muzyki elektronicznej, mimo iż nie jest to granie ot takie wprost, wyłożone jak kawa na ławę, oczywiste i efekciarskie , jednak w moim skromnym odczuciu podróż muzyczna z "Discreet.....", jest niesamowicie inspirująca i godna aby ją przeżyć więcej niż jeden raz! Dlatego zachęcam do wysłuchania "Dyskretnego uroku niedoskonałej symetrii" Przemysława Rudzia! Może i Wy odnajdziecie tam sekretny urok dobrej muzyki elektronicznej? ELMjuzik.

Strona www artysty: http://www.przemyslawrudz.com/dyskografia
Kup album: http://www.hqmusic.pl/discreet-charm-of-an-imperfect-symmetry-id-24.html

sobota, 9 lutego 2013

Stories from the screen - Krzysztof Malinowski


Dzięki uprzejmości Krzysztofa Malinowskiego miałem okazję nie po raz pierwszy już zapoznać się z fragmentem jego twórczości, tym razem jest to album pt: "Stories from thw screen". Album ten to zestaw jedenastu kompozycji utrzymanych w stylistyce lekkiej muzyki elektronicznej. Tytuł albumu sugerje związek kompozycji z filmem. W rzeczywistości po przesłuchaniu materiału, można powiedzieć, że zaiste tak jest. Muzyka z "Stories from the the screen" jest przyjemna, nie męczy, nie przytłacza i zarazem nie angażuje zbyt mocno słuchacza, mimo to przyjemnie stymuluje wyobraźnię. Słuchając muzyki z "Stories...", można rzeczywiście odnieść wrażenie, że słucha się utworów wykorzystanych jako sound tracki wyimaginowanych produkcji filmowch. W warstwie technicznej album jest zrealizowany bardzo poprawnie, więc i misterium delektowania się dźwiękiem nie jest jakoś szczególnie zakłócane ewidentnymi potknięciami technicznymi. O samej muzyce można powiedzieć, że jest melodyjna, dobrze zaaranżowana i zagrana w dynamiczny sposób, słychać w niej charakterystyczną harmonię jaką w swoich dotychczasowych produkcjach serwuje nam Krzysztof Malinowski. Jednym z takich elementów jest sposób grania oraz brzmienie jego gitary.Muzyka z "Stories from the screen", może się podobać lub nie, to indywidualna kwestia gustu każdego ze słuchaczy. Osobiście słuchając tego albumu, nie nudziłem się zbytnio, a wręcz mogę powiedzieć, że był to bardzo przyjemnie spędzony czas. Sadzę, że to jeden z najciekawszych albumów jakimi wręcz "zasypuje" nas ostatnio twórca. Serdecznie zachęcam wszystkich do uważnego wsłuchania się w "Stories...." jak również do zapoznania się z elektroniczną twórczością muzyczną Krzysztofa Malinowskiego. 
Więcej muzyki Krzyśka  znajdziecie tutaj: http://www.jamendo.com/pl/artist/368409/krzysztof-malinowski 
oraz tutaj: http://krzychu.biz/

wtorek, 5 lutego 2013

Justin Bieber i inne „wynalazki” brzmią tandetnie! - wywiad z Dorianem Przystalskim.




Dorian Przystalski. Kompozytor i producent muzyki elektronicznej. Skończył Szkołę Muzyczną w klasie fortepianu oraz Organizację Produkcji Filmowej i TV na wydziale Radia i TV Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Pierwsze utwory muzyczne skomponował jeszcze w latach 80-tych. Po ukończeniu szkoły muzycznej Dorian współtworzył zespoły rockowe z którymi pojawiał się w TVP, TV Wisła (Obecnie TVN) oraz Radiu Katowice.






Zapraszam do lektury wywiadu!


Kiedy zacząłeś swoją przygodę z muzyką elektroniczną?

Pierwszy kontakt z muzyką elektroniczną miałem w 1983 roku. Była to co prawda muzyka nie stricte „elektroniczna” a raczej pochodna czyli synth pop, new romantic itp. Bardzo podobały mi się utwory Urszuli i Budki Suflera, Depeche Mode, Real Life, OMD  itp. Następnie było Modern Talking, które naprawdę bardzo lubiłem głównie za brzmienie syntezatorów i samplerów. Pierwszy kontakt z „prawdziwą” muzyką elektroniczną  new age, ambient (nie lubię określenia el-muzyka) nastąpił w 1988 roku podczas koncertu nauczycieli w mojej szkole muzycznej w której uczyłem się w latach 1986-1992. Koncertował tam wtedy nauczyciel, obecnie mój bardzo dobry przyjaciel który wykonał kilka swoich utworów instrumentalnych.  Zrobiły one na mnie wrażenie które do dzisiaj pamiętam jakby to było wczoraj. Używał on wtedy najnowszej zdobyczy technicznej jakim był KORG M1 oraz komputer Atari ST. Wiele osób mogło tylko pomarzyć  o takim sprzęcie. Ale to dzięki niemu jestem w muzyce elektronicznej. Pierwsze  własne poważne utwory zacząłem komponować zaraz po skończeniu szkoły muzycznej czyli w 1992 roku.

Jakie grupy lub wykonawcy muzyki inspirują Twoją twórczość?

Takich grup i wykonawców nie jest dużo a większość to artyści nie tworzący muzyki elektronicznej.
Oczywiście możemy znaleźć  w mojej kolekcji klasyczne przykłady twórców elektroniki ale są też artyści grający muzykę na pograniczu rocka i muzyki klasycznej.

Dlaczego tworzysz muzykę, czym w ogóle dla Ciebie jest muzyka?

Muzykę tworzę dlatego ,że lubię i  mogę to robić. Jest ona dla mnie wszystkim, to jest moje życie, powietrze i wyrażanie siebie.

Ile do tej pory wydałeś albumów i utworów? I jakie masz plany wydawnicze na najbliższy czas?

Do tej pory wydałem trzy albumy. “Antimatter”  rok 2003, “Industrial Love” rok 2007 oraz  “Contaminated Area” rok 2009. Obecnie jestem w trakcie pracy nad czwartym albumem. Jeżeli wszystko się ułoży i nie pojawią się problemy dnia codziennego to w tym roku album zostanie on wydany. Pracuję również nad własnym utworem, który ukaże się na płycie zespołu Gotard. Będzie to mój drobny wkład w płytę która będzie opowiadała o okrutnej ingerencji człowieka w środowisko naturalne naszej ziemi.  Jednocześnie planuję wydać też  coś w rodzaju  singla z kilkoma utworami które zostały skomponowane w latach 90-tych i późniejszych ale nie pojawiły się na żadnym albumie.

Co sądzisz o polskiej scenie el-muzycznej?

Hmmm…. kiedyś podczas naszej miłej wspólnej rozmowy  e-mailowej  z Jarosławem Degórskim, Jarek stwierdził ,że w Polsce jest więcej muzyków grających muzykę „elektroniczną” niż fanów słuchających tej muzyki. I to jest prawda! Nie słuchałem co prawda wszystkich  naszych polskich artystów i grajków którzy są utożsamiani z tą muzyką, ale swoje zdanie na ten temat mam. Ogólnie jest bardzo dziwnie, ponieważ jesteśmy krajem gdzie tworzy się bardzo dużo muzyki na instrumentach elektronicznych a jednocześnie jest ona najmniej popularna.  Oczywiście nie zależy to od muzyków, ale do tematu pytania...Polska scena muzyki elektronicznej to totalny underground ale większość rzeczy które słyszałem są raczej słabe.  To jest takie cukierkowe granie bez żadnego wyrazu. Są oczywiście wyjątki!  

Kogo zatem, z młodych (i nie tylko) polskich twórców muzyki elektronicznej, uważasz za ciekawych, obiecujących i tworzących muzykę wartą zainteresowania i szerszego promowania?

Nie chcę wymieniać artystów którzy moim zdaniem są słabi a którzy dobrzy bo nie chcę nikogo obrazić ani nikogo faworyzować. Nie jestem jurorem  ani  wyrocznią  chwalącą dobrego czy słabego twórcę. Taki już jestem.

Czy uważasz, że muzyka elektroniczna ma szansę na przebicie się do mainstreamu i tym samym
do szerszej rzeszy odbiorców?

Tak. Oczywiście ,że tak!  Zwróć uwagę co się gra teraz w radio i telewizja. Czy 20-30 lat temu muzyka komercyjna nie była lepszej jakości? Oczywiście ,że była lepsza! Były co prawda wyjątki jak wszędzie na świecie ale jednak dawniej było więcej „sztuki” w muzyce. Nic nie stoi na przeszkodzie aby ktoś z tych decydentów  muzycznych zrobił wyjątek i wrzucił szeroko rozumianą klasyczną instrumentalną muzykę elektroniczną na antenę. Będzie to coś nowego dla dzieci i młodzieży która takiej muzyki zwyczajnie nie zna.
Oczywiście był już taki zabieg w 1990. Projekt Michaela Cretu pod nazwą „Enigma”. Muzyka elektroniczna tego artysty była nadawana w radio i telewizji do drugiej połowy lat 90-tych. Była szalenie popularna. Dało się! (oczywiście Michael tworzy cały czas do dnia dzisiejszego).W 1984 roku jednym z najpopularniejszych kawałków był  „Crockett’s Theme” - Jana Hammera. Czyli muzyka instrumentalna!!! Ale  najciekawsze jest to ,że utwór ten pojawiał się regularnie w telewizji i radio przez wiele lat! Słyszałem go nawet kilka lat temu w jednej ze stacji radiowych.

Czy wg Ciebie, udostępnianie własnej twórczości za darmo jest dobrą formą promocji muzyki?

Tak. Jest to dobra forma promocji muzyki. Ale płatna też jest dobra. Nie mówię która jest lepsza, ponieważ  to nie ma żadnego znaczenia. I tak ludzie kupią o wiele więcej płatnych płyt muzyki komercyjnej niż ściągną za darmo  utworów  muzyki elektronicznej. Promocja artysty nie zależy od udostępniania swojej twórczości za darmo, tylko od zupełnie innych czynników. Darmowa twórczość może tylko pomóc. Ale artysta podobno też ma taki sam żołądek jak inni ludzie. Więc….

Moje następne pytanie jest natury ogólnej, co sądzisz o gustach muzycznych polaków?

Gusta muzyczne w większości są takie jak zostały wykreowane przez media. Wystarczy włączyć TV lub posłuchać radia aby zrozumieć co się dzieje i co słucha statystyczna osoba. Większość osób to „bez mózgowe owce idące na rzeź!”. Nie myślą bo nie chcą myśleć. Myśli za nich państwo i media. Godzą się na syf jakim są katowani!  Kiedyś nie było internetu więc można było nie wiedzieć ,że istnieje jakiś zespół x czy y, grający taką lub inną muzykę ale w XXI wieku  to nie przejdzie. „Ludzie są jak krowy które dają się doić !!!”.

Dorian, czy współczesna młodzież słuchająca muzyki, Twoim zdaniem jest gotowa na przyjęcie wyzwania artystycznego jakim niewątpliwie jest zagłębienie się w el-dźwięki?

Tak. Skoro wytwórnie są w stanie sprzedać najgorsze „gówno”, to nic nie stoi na przeszkodzie aby sprzedać prawdziwą sztukę jaką jest muzyka z pogranicza elektroniki.  Dzieciaki zaakceptują wszystko co tylko będzie w telewizji  lub w radio. Jestem tego pewny na 100%. Będą musiały tylko przyzwyczaić się ,że w większej ilości kawałków nikt nie śpiewa!!! A wtedy taki Justin Bieber i inne „wynalazki”  będą brzmiały  tandetnie. Ale na to potrzeba oczywiście czasu i chęci promocji „dobrej” muzyki przez media.

Jak myślisz jako twórca, czy w muzyce elektronicznej można jeszcze wymyślić coś nowego, innego, stworzyć  zupełnie nowy kierunek czy gatunek muzyczny, czy to w ogóle jeszcze jest możliwe?

Stworzyć zupełnie nowy kierunek będzie już ciężko.  Mogą się pojawiać jakeś „gałęzie” od stylu elektronicznego, takie jak np. Ambient, New Age, Berlin School  itp. Ale to wszystko to muzyka nazwana ogólnie muzyką elektroniczną. Niestety ale obecnie muzyką elektroniczną określa się również  Techno, Minimal, D&B, Rave, Dance itp.

Czego zatem można życzyć Dorianowi Przystalskiemu?

Zdrowia, świeżych pomysłów na brzmienia oraz utwory i wytrwałości!

Zatem, życzę Ci spełnienia marzeń zarówno artystycznych jak i w życiu prywatnym! Oraz serdecznie dziękuję za przyjęcie mojego zaproszenia!