piątek, 10 sierpnia 2012

Electronic Revival - minus plus.

Od dłuższego czasu zabieram się do napisania kilku słów na temat albumu grupy "Electronic Revival" pt: "minus plus". Poniżej zamieszczam swoje refleksje po kilkukrotnym przesłuchaniu płyty.
Tytuł samego albumu jest bardzo intrygujący, okładka może już nieco mniej, ale nie w tym rzecz, póki co. Album zawiera dziesięć kompozycji. Pierwszy utwór zatytułowany "Powiew" - zaczyna się tajemniczo, po czym wchodzi sekwencja basowa przypominająca mi muzykę J.M. Jarrea. I jest pięknie, następnie solo gra przesterowana gitara (ładna solówka i improwizacja do tematu). I tak przez ponad siedem minut Electronic Revival raczą moje uszy zgrabną melodią. Album zaczyna się obiecująco! Utwór drugi "Taniec oscylatorów" - I znowu świetny wstęp z akordami granymi na smyczkach - potem zaczyna się plumkanie i buzowanie dźwięków rodem z horroru.Bardzo ciekawa i intrygująca mieszania "pociętych" analogowych dźwięków. Sekwencje owe bardzo dobrze zgrane są z rytmem - utwór pełen energii i kipiący aż od "zabawy oscylatorami" syntezatora. Bardzo inspirujące granie - brawo! Utwór trzeci "Przypływ". Tajemniczy początek (to pewien standard muzyki elektronicznej chyba? Tajemniczy wstęp). Powoli przebija się sekwencja, która w konsekwencji prowadzi słuchacza do przejścia w zadziorną gitarę - która po nieco przydługim wstępie zaczyna "śpiewać" swoje solo. Brzmienie gitary do złudzenia przypomina mi to z pierwszego utworu! Słucham dalej, przecież użycie tej samej barwy w dwóch utworach na jednym albumie to nie grzech! I tak już do końca utworu w zasadzie nie dzieje się nic - wypadek przy pracy? Każdemu może się zdarzyć. Utwór nr. cztery "Żyj a nie tylko istniej". Piękny i wzniosły tytuł! Z przesłaniem. O jej ups, chyba mój odtwarzacz szwankuje? Słucham utworu nr trzy czy cztery? Nie mogę się połapać! No nic użycie tej samej barwy gitary grającej solo oraz improwizację w trzech utworach na jednym albumie - to jeszcze nie grzech!? Aha to jednak nr cztery - ładny mostek dźwiękowy w postaci dźwięków samplowanych chórków - nieco wzbogacił i nadał odrobinę charakteru całej kompozycji. "Mgła myśli" - utwór nr pięć. Wstęp bardzo intrygujący, przywiódł mi na myśl muzykę z filmu "Obcy - przebudzenie". Te filmowe klimaty są interesujące i wciągające! Piękny muzyczno-filmowy wstęp w kolejnej części utworu przeistacza się powoli w muzykę ilustracyjną. Jest to bardzo dobry utwór, kompozycja z "najwyższej półki". Utwór nr. sześć pt: "Ocean" - po krótkim wstępie na tle fajnego plumkania elektronicznego znowu słyszę gitarę grającą "rify" - ale to brzmienie!!! Zastanawiam się czy gitarzyście podczas sesji (jednej lub wielu?) nie zawiesił się efekt przesteru - który słyszę po raz kolejny! Pominę kwestię sposobu interpretacji gry (w każdej kompozycji jest to kalka samej siebie z poprzedniego utworu). Kompozycja przeciętna - nie wyróżniająca się niczym ciekawym na tle całości - i ta gitara - zaczynam zgrzytać zębami! Kolejny utwór pt: "Wulkan" zaczyna się prawdziwą "erupcją" analogowego solo na bazie ostrego rockowego grania "rifami" - i to mnie kręci!!! Super - ale zaraz, zaraz co się stało? Skąd to przejście?, na prawie (prawie robi wielką różnicę!) klasyczny jazz - grany pochodami kontrabasu!! Niezły pomysł gdyby fragment ten nie brzmiał jak wklejone demo taniego keyboardu firmy CASIO - oj Panowie - to nie przystoi!!! A fuj! cały utwór byłby bardzo dobry - gdyby nie ten "Paskudny jazzik" - pasujący moim zdaniem jak "kij w oko" w tym utworze, pod każdym względem. Pomijam fakt "zawieszonego efektu" gitarzysty - ponieważ w tym utworze, brzmienie to aż tak bardzo nie razi w kontekście całego albumu. Słuchamy dalej. Utwór ósmy "Zatrzymaj się" -  Ciekawy wstęp, przyciąga moją uwagę. Łagodne przejście w klimat swingującego jazzowego klimatu. Pięknie brzmi solo trąbki - ma odpowiedni pogłos i nagle utwór przechodzi w delikatne elektroniczne pulsowanie z głosem wokalistki - bardziej popowej niż jazzowej i znowu swingujące błądzenie - generalnie bardzo ciekawy fragment albumu - to mi się podoba!!! Tak trzymać. Utwór na dziewięć pt: "C2H5OH" - czyli w wolnym tłumaczeniu "Samogon". Przypomniał mi klimatem nieco dość znany utwór muzyki elektronicznej - którego tytułu dzisiaj nie pamiętam, ale dźwięki są mi znane, aż nadto dobrze- generalnie utwór przeciętny - typowy "wypełniacz" na płytę. Ostatni utwór na płycie pt: "Dokąd" - skądinąd bardzo trafny, ale o tym dalej. Początek bardzo ciekawy - wciągający - dobrze dobrana barwa basowa "slap" do klimatu. Chwytliwy temat zagrany na jakimś brzmieniu a'la "electric piano", wstawka wokalna rodem z "Enigmy", jakoś tutaj mnie nie przekonała, ale przejście patetyczną barwą "String" na kolejną część utworu bardzo sensowne i dobrze brzmiące. Utwór bardzo skomplikowany aranżacyjnie - częste zmiany klimatów - myślę, że nie potrzebne w kontekście całości - no ale cóż - odbiór muzyki to kwestia indywidualna i bardzo subiektywna, więc niech i tak będzie!

Reasumując - Dokąd idziesz Electronic Revival??? Moim zdaniem "minus plus" to album mocno niespójny, mimo nagminnego stosowania brzmienia przesterowanej gitary chyba jako swego rodzaju spójnika całości?! Muzyka, tytuły utworów i okładka -  nie stanowią w moim odczuciu żadnego sensownego przekazu.
Album "minus plus" = "misz masz". To pierwsza znana mi płyta grupy Electronic Revival i jak na razie ostatnia. Album mnie nie przekonał - nazwałbym to granie przerostem formy nad treścią - swoistym błądzeniem, choć słychać że sami muzycy to wirtuozi swoich instrumentów - dlatego należało by oczekiwać wirtuozerii zarówno w koncepcji muzycznej albumu jak i w każdym detalu, niestety zawiodłem się srodze. Album ląduje w archiwaliach. Zainteresowanych odsyłam na stronę Electronic Revival.

Electronic Revival: http://electronic-revival.pl/pl/muzyka

ELMjuzik!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz