niedziela, 14 lipca 2013

"Ładna dla nieba - Wredna dla piekła" - pierwsze wrażenia.


W dzisiejszym poście chciałbym opisać wrażenia po moim pierwszym spotkaniu z muzyką Andrzeja i Elżbiety Mierzyńskich. Mowa tutaj o albumie "Ładna dla nieba i wredna dla piekła", jaki dzięki uprzejmości  Marka Kwiatkowskiego (red. El-Stacja, przyp. autora) "wpadł" mi ostatnio w ręce oraz w moje wybredne ucho :) Na początku chciałbym napisać coś o samym wydawnictwie. Płyta jest bardzo ładnie wydana, posiada oryginalny i intrygujący tytuł - , zatem sięgam do środka i widzę dwa krążki. Pierwszy jak w tytule posta, drugi krążek zawiera utwory instrumentalne Andrzeja Mierzyńskiego, ale o nim napiszę następnym razem. Teraz przyglądam się pierwszej części albumu. Na pierwszy rzut oka idą tytuły utworów, hmm... moim zdaniem tytuły są nieco pretensjonalne i mocno przekombinowane, trochę a'la "Ogród króla świtu", i nie przypadły mi do gustu. Ale... muzyka jaką usłyszałem na tej płycie jest nieprawdopodobnie "wciągająca", obrazowa i obłędnie uzależniająca od siebie!!!, Co tak naprawdę już od pierwszej nuty, rekompensuje mi z nawiązką te nieszczęsne tytuły! Poczynając od utworu "Budzi się serce z uśpienia", przez orientalne w swoim klimacie "Siostra złotego fletu", "W salonie kapryśnego nieba" czy wreszcie "Miasto trzaska drzwiami", po takie perełki jak "Party dzikiego ogrodu (och te tytuły!)", album jest "wyposażony" w nietuzinkowe aranżacje, profesjonalnie zrealizowane wokalizy i spójność brzmieniową, co czyni ją w moim odczuciu dziełem skończonym!!! Płyta z utworu na utwór, coraz mocniej pochłania słuchacza i wprowadza w rzadko odwiedzane rejony wyobraźni, prowadzi przez jakiś "nierealny i orientalny ogród dźwięków", gdzie czeka na słuchacza "Niepohamowana siła kobiecości" w której można usłyszeć wyrafinowaną partię fretless i należy wręcz, rozkoszować się piękną architekturą dźwięków jakie stworzyli dla nas Andrzej i Elżbieta! W muzyce z "Ładna dla nieba i wredna dla piekła", dostrzegam pewne zbieżności dźwiękowe ze znanym norweskim zespołem Bel Canto! Zioło o przedłużonym działaniu" :) Moim numerem jeden na płycie jest kompozycja pt: "Party dzikiego ogrodu". Cóż mogę jeszcze dodać? Tylko to, że ten album to dzieło muzyczne najwyższych lotów i polecam je każdemu, bez względu na orientację muzyczną i poglądy polityczne! Muzyka ta jest całkowicie i bezwzględnie warta grzechu zwielokrotnionej przyjemności odsłuchiwania!!!  :) Jednak w moim przekonaniu to wspaniałe odniesienie i wzór godny do twórczego naśladownictwa na naszym Polskim muzycznym el-gruncie! Album zawiera, aż szesnaście kompozycji i jest długi - nie lubię zbyt długich albumów, chyba, że muzyka jest tak interesująca jak właśnie w opisywanym przypadku! Dlatego serwuję sobie te utwory, powoli, ze skupieniem, jak "Party dzikiego ogrodu"!

Ale nie wierzcie mi na słowo, posłuchajcie jej osobiście!

Zapraszam serdecznie na stronę internetową Andymiana (Andrzeja i Elżbiety Mierzyńskich) - znajdziecie tam wszystkie informacje o projektach muzycznych, oraz gdzie i jak można zakupić albumy muzyczne, tego wyjątkowego Polskiego "el-dutetu!".


ELMjuzik!

6 komentarzy:

  1. Znajomy muzyk polecił mi tego bloga. Wpadam i co widzę? Recenzję, na jaką pewnie recenzjowani czekali całe życie. Tytuły dziwią? Jak dla mnie to podkreślają inność. To jest konsekwentna myśl! Pozdrawiam - ładny blog.
    Człowiek z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię, poleć bloga innym swoim znajomym! Pozdrawiam - człowiek z Bełchatowa :)

      Usuń
    2. Recenzje z zainteresowaniem przeczytalem,w zupelnosci sie zgadzam z osoba,ktora ten album fachowo ocenila,interesujaca oprawa,przyjemna w sluchaniu,godna polecenia,SUPER CD.Stanislaw

      Usuń
    3. Witam, dzięki za Twoją opinię! I dzięki za odwiedziny bloga - zapraszam częściej i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jeszcze raz czytamy tę recenzję (po sygnale od olsztyniaka) i serce rośnie, że ktoś potrafi docenić ten nietypowy duet! Poza tym rzadko się zdarza czytać recenzje pisane w pięknej polszczyźnie i bez przytyków dodawanych dla podkreślenia swojej mocy (tej na zasadzie "to ja wam pokażę, bo lepiej wiem"). Recenzent jest zatem także nietypowy w tak często obecnej miałkiej papce znawców. Szkoda tylko, że opisywany przez Niego produkt, czyli wysiłek olsztyńskiego duetu, w której jest "Ładna dla Nieba...", nie jest obecny w mediach. Ale ta przypadłość dotyka wielu, więc jest jak jest, czyli co rano to samo. Diabeł tym kręci, czy jak? Jeszcze jedno - dzięki tej recenzji sprawdziliśmy tworczość norweskiego Bel Canto i zgadza się! Głównie w barwie głosu, ale i pewne podążanie w trosce o indywidualny klimat także, choć instrumentarium inne. Pozdrawiamy w przewie na kawę
    Biuraliści

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Dziękuję za komentarz. Piszę o muzyce i jej twórcach tych nieco mniej znanych szerszej publiczności. A to wielka strata dla kultury, ponieważ bardzo często zasługują oni na wielkie uznanie, przez pryzmat swojej nietuzinkowej i niejednokrotnie wybitnej twórczości! Żyjemy w dziwnym świecie, w świecie intelektualnej i kulturalnej tandety - dlatego, choćby w taki skromny sposób staram się pokazać światu, że Polscy muzycy i twórcy z kręgu muzyki elektronicznej mają owemu światu do zaoferowania sztukę wysokich i najwyższych lotów! Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny!

      Usuń