Swego czasu, udało mi się wygrać w konkursie radia El-Stacja, płytę twórcy ukrywającego się pod pseudonimem Dorian Mono pt: "ULTRASOUND-HERMIT". Po jednym czy dwu pierwszych próbach wysłuchania tego albumu, odłożyłem go na regał z myślą, że kiedyś jeszcze wrócę do tej muzyki. Wreszcie nadszedł odpowiedni czas i właśnie jestem dopiero co po prawie dziewiczym :) seansie z muzyką Doriana Mono. Należy uczciwie przyznać, że wydawnictwo jest zrealizowane na bardzo wysokim poziomie zarówno od strony wizualnej jak i technicznej. Moim zdaniem to bardzo ważny aspekt całego wydawnictwa, ponieważ ciekawy projekt graficzny może skutecznie zachęcić do sięgnięcia po płytę (tak własnie jak jest w tym przypadku!) i do bezzwłocznego zapoznania się z jej zawartością, a czy w tym przypadku było warto to zrobić?, o tym przekonacie się czytając dalej moją recenzję. Dwanaście kompozycji utrzymanych w stylistyce - no właśnie i tutaj już zaczyna się mój pierwszy kłopot z określeniem stylu muzyki Doriana Mono, ja określiłbym ją jako minimal-electro-symphonic, czy słusznie?, tego nie wiem, ale to jedyne skojarzenie jakie przychodzi mi na myśl po wysłuchaniu tego albumu. Przejdźmy teraz do esencji jaką jest sama muzyka z "ULTRASOUND-HERMIT". Utrzymana jest w minorowym klimacie a główne partie w znakomitej większości kompozycji nagrane są przy użyciu barw imitujących instrumentarium orkiestry symfonicznej, wszystko to osadzone jest w ramach minimalistycznych sekwencji perkusyjnych, które czasami wzbogacają elementy cinema drum oraz ethno drum. Pomysł na muzykę oryginalny, trzeba to przyznać, jedyne co osobiście mnie nieco drażni to używanie barw a'la chór, dla mnie nie do przyjęcia są syntetyczne imitacje ludzkich głosów. Muzyka aranżacyjnie oszczędna, nie rozlewa się szeroko w panoramie stereo i pogłosie, mimo to tworzy ciekawy i wciągający klimat.
Na albumie usłyszymy też brzmienia imitujące pianino, skrzypce, flet picolo, harfę czy gitarę, czasami używane w partiach solo, a czasami jako elementy tworzące bazę harmoniczną utworu (co akurat nie przeszkadza mi w odbiorze muzyki z "ULTRASOUND..."). Z mojego punktu widzenia i słyszenia jako słuchacza ale też tworzącego muzykę, denerwujące jest takie bardzo oczywiste i czasami wręcz nachalne wykorzystywanie sampli orkiestrowych, pewnie to rzecz gustu, lub zamierzone działanie artysty?, ale brzmi to okropnie - okej, okej już się nie czepiam :). Idźmy dalej. Mimo tych oczywistych potknięć i niedoróbek, cały album jest spójny koncepcyjnie i brzmieniowo, co można zaliczyć twórcy na wielki plus. Ta płyta muzycznie jest jednocześnie denerwująca i wciągająca, czasami prymitywna a z drugiej strony wysublimowana, oraz wciągająca i odpychająca zarazem. Reasumując, wydawnictwo jak najbardziej godne polecenia, własnie z w/w powodów! Sądzę, że każdy ze słuchaczy odnajdzie w niej wiele "smaczków", które i ja odnalazłem podczas seansu z tym albumem. Cenię sobie bardzo takie wydawnictwa jak "ULTRASOUND-HERMIT", za oryginalność oraz nietuzinkowe spojrzenie na muzykę - wielki szacun dla twórcy! Polecam gorąco ELMjuzik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz