W ostatnich latach rozwój technologii komputerowej dał
nieograniczony dostęp do programów komputerowych i instrumentów (np:
sterowników midi) pozwalając praktycznie każdemu człowiekowi na tej planecie w łatwy i intuicyjny sposób realizować własne pomysły i idee muzyczne, szybki ich zapis oraz dystrybucję do
szerokiego grona odbiorców. Ten stan rzeczy w swej naturze jest bardzo
chwalebny i niebywale postępowy, dający przeciętnemu obywatelowi możliwość samorealizacji oraz spełnienia własnych ambicji
artystycznych! Ale jak każde masowe zjawisko kulturowe oprócz oczywistych
korzyści jak np: edukacja muzyczna społeczeństwa (rzecz nie do przecenienia!),
niesie ze sobą również wiele negatywnych zagrożeń objawiających się głównie
dewaluacją zasadniczych wartości charakteryzujących do tej pory dzieła jedynie muzycznie utalentowanych twórców oraz artystów, chodzi mianowicie o zjawisko zalewania rynku muzycznego i przeciążania serwerów przez gigabajty produktów pseudo-muzycznych, szumnie nazywanych np: elektroniczną muzyką eksperymentalną :)!
Parafrazując w tytule posta słynny cytat z piosenki
autorstwa Stanisława Syrewicza - "Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi co jak komu wychodzi...", pragnę skłonić Was drodzy czytelnicy do
refleksji. . Czy aby na pewno nie o to chodzi? Więc o co chodzi w muzyce? Czy chodzi o to, żeby produkować (słowo tworzyć byłoby tutaj chyba dużym nadużyciem !) nieprzebrane ilości bezmózgiej papki dźwiękowej nie noszącej w sobie choćby najmniejszego znamiona muzyki?, czy chodzi o to żeby do tych "paralitycznych potworków dźwiękowych", dorabiać szumne i sztuczne a wielkie ideologie
powołując się na tym na argumentacje w stylu: "Klasyczne wykształcenie
muzyczne na jakimkolwiek poziomie, umiejętności wykonawcze, czy choćby
odrobina talentu muzycznego - są w procesie tworzenia "muzyki eksperymentalnej" zbędnym
balastem, niepotrzebnym obciążeniem, czy wręcz bagażem, który przeszkadza w prawdziwej "kreacji nowej awangardowej, prawdziwej i wartościowej muzyki elektronicznej"?".
Podam jedynie dwa (z wielu) charakterystyczne przykłady znanych twórców muzyki eksperymentalnej.Pierwszy z
nich to, John Cage,
wybitny i ekstrawagancki współczesny kompozytor, wszechstronnie i klasycznie
wykształcony kompozytor muzyki.
A z rodzimego "podwórka", dobry przykład to Zbigniew Karkowski -
ikona i legenda polskiej i nie tylko muzyki ogólnie nazywanej eksperymentalną,
klasycznie i wszechstronnie wykształcony muzyk.
Zakładam zatem a wręcz jestem pewien, że wykształcenie
muzyczne, umiejętności wykonawcze itp, nie są ani obciążeniem, ani zbytecznym
balastem w kreowaniu muzyki eksperymentalnej (elektronicznej) na najwyższym
poziomie artystycznym!!! A technologia w tym przypadku może (i czyni to) wydatnie pomóc w wykreowaniu sztuki wysokich lotów.
Reasumując obecna technologia komputerowa kolosalnie ułatwiająca kreowanie muzyki z jednej strony bardzo pomaga w realizacji zamierzonych ambicji a z drugiej buduje ułudę szybkiego i łatwego kreowania tzw. "sztuki". Wobec tego, bardzo szybko i łatwo może sprowadzić każdego na manowce intelektualne, kulturalne a nawet moralne, dając fałszywe poczucie bycia artystą! Że, o wypełnianiu bezładnymi danymi pustej przestrzeni serwisów muzycznych nie wspomnę!
ELmjuzik
gigabajty produktów pseudo-muzycznych, szumnie nazywanych np: elektroniczną muzyką eksperymentalną :)!
OdpowiedzUsuńMam focha ;)
Poza tym, pomijając już czy się zgadzam z Twoim zdaniem, czy nie, zapomniałeś o muzyce konkretnej, industrialu i kilku innych mniej znanych, acz prężnie działających gatunkach. Nie każdy hałas jest do dupy, nie każda elmuzyczka jest dobra.
Osobiście mam dosyć elektronicznych cukierniczek. Wolę granie z charakterem, pazurem, choćby było wtórne, od kolejnych przesłodkich kopistów wielkich przebrzmiałych syntezatorowych mistrzów.
Witaj. Moim zamierzeniem w tym poście nie było wymienianie wszystkich gatunków muzyki eksperymentalnej, a zwrócenie uwagi na fakt, ze granie jednym palcem sekwencji arpowskich to jeszcze nie sztuka! i nie muzyka! A co dopiero eksperymantalna.
UsuńDlaczego nie sztuka? Jeśli kogoś czyni szczęśliwym to chyba jednak tak. To, że komuś to się nie podoba, nie znaczy że nie można tego sztuką nazywać. Poza tym zdefiniuj, czym jest dla Ciebie sztuka. Kolejne pseudo njuromantyczne podróby wczesnego Depeche Mode? Czy francuzik, za którego arpy grają?
UsuńI czy koniecznie to musi być nazywane muzyką? Cały ruch noise w tym Zbigniew Karkowski odżegnuje się od nazywania ich twórczości muzyką. I jaka jest (choćby podręcznikowa) definicja muzyki? Czy według niej noise, czy eksperymenty i wolna improwizacja mieszczą się w ramach???
To choroba końca XX wieku polegająca na zacieraniu się wartości podstawowych. Zauważalna nie tylko w muzyce. Brak samodzielnego bezkrytycznego myślenia połączony z niewielkimi potrzebami estetycznymi prowadzi od powstania tworu "osobnika-konsumenta", czyli przykładnego obywatela naszych czasów, który ma jedynie kupić, mieć i cieszyć się z posiadania. To są odbiorcy np. tej tzw. muzyki.
OdpowiedzUsuńW zasadzie nie ma znaczenie czy jest to gówno warta muzyka, literatura czy szmelcowaty produkt materialny. Zauważ, że na każdym kroku wmawia nam się jakie mamy potrzeby (!?), i coraz większa część społeczeństwa się z takimi sugestiami zgadza.
Można to określić prostymi słowami: degeneracja, manipulacja, system.
Coś z w tym jest! Dużo prawdy napisałeś. Pozdrawiam
UsuńBłąd logiczny - powinno być "krytycznego".
UsuńCo nie zmienia faktu,że się zgadzam. Najpierw kreuje się masowy gust, a potem go zaspokaja, i tak w kółko. Vide "kariery" takich "zespołów" jak Tokyo Hotel..
Tak zdecydowanie Tokyo Hotel to produkt marketingowy! Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny!
Usuń...a! Wojtku, przestaw zegarek na blogu. Jest po 22, nie 14.
OdpowiedzUsuńO dzięki :)
UsuńWłaśnie wykształcenie muzyczne pozwala spojrzeć właściwie na muzykalną stronę muzyki eksperymentalnej. To słychać jak ktoś "nie słyszy muzyki" i brzdęka trzy po trzy. Eksperyment to trudna wymagająca dziedzina, lepiej tam nie zaglądać bez kilku lat ćwiczeń, łatwo stworzyć coś co wydaje się eksperymentam a jest papką. Dobra rada...zanim coś opublikujesz( tu zwracam się do zaczynających muzykowanie) nie pokazuj słabych utworów światu, zaczekaj do momentu gdy będzie to zdatne do słuchania, warto słuchać dobrych rad, ale tego chyba nie trzeba tłumaczyć. Pozdrawiam autora bloga, warto promować muzykę, dobrą muzykę.
OdpowiedzUsuńDokładnie o tym właśnie napisałem! Ludzie chyba mają jakąś obsesję, jak jest wolne miejsce, to nie ważne czym, ale trzeba zapełnić :)
Usuń"Dobra rada...zanim coś opublikujesz( tu zwracam się do zaczynających muzykowanie) nie pokazuj słabych utworów światu, zaczekaj do momentu gdy będzie to zdatne do słuchania, warto słuchać dobrych rad, ale tego chyba nie trzeba tłumaczyć."
OdpowiedzUsuńok, tylko jak wysłuchac dobrych rad, jeśli się swojej "twórczości" nigdzie nie opublikuje?
-Cześcm gram euro disko
- CHŁAM, NIE MASZ POJĘCIA O MUZYCE
-Hej gram eksperymentalnego bluesa z domieszką jazzu i wolnej improwizacji
- ZAJE!!! GRAJ TAK DALEJ, BĘDZIESZ WIELKI.
Tak by to miało wyglądać? Jak można dać radę (dobra, czy złą) nie słysząc materiału, którego twórca nie udostępnił, bo jest "za cienki" i dopiero zaczyna?
ERGO
komuś siadła logika.
Odpowiadam jak wysłuchać dobrych rad... - można podesłać na priv taki materiał i odebrać uwagi na priv :) i już. Pozdrawiam
UsuńPoważnie, chciało by Ci się? :D
UsuńA tak, wtyka jeden z drugim swoje wypociny w sieć i albo się podoba, albo zbiera baty. Proste, nie?
UsuńBardzo ciasny i jednostronny pogląd proponujesz Wojtku. Znajomość gam i harmonii nie jest złotym środkiem i receptą na powstawanie ciekawej muzyki. Gdyby wszyscy myśleli jak ty, Pink Floyd nie nagrałyby np. "Grajka u bram świtu" , czy "Ummagummy". Nie wolno szerzyć takich poglądów jako jedyne słuszne. Anwagarda, noise, ambient, muzyka elektroakustyczna, ma taką samą wartość jak ckliwe, do bólu przesłodzone melodyjki jakimi zamęczasz internet od pewnego czasu. Talent objawiać się może na różne sposoby. Dajmy żyć innym i nie róbmy za sędziów, w sprawach które mogą nas przerastać.
OdpowiedzUsuńDamianie nie zgadzam się że Wojtek zamęcza do bólu przesłodzonymi melodyjkami, to jest opinia bardzo niesprawiedliwa. Polecam jego album "Like a butterfly" czy "Unless you have a man in a man " gdzie pojawiła się śmietanka muzyków w remiksach. Ktoś, gdzieś powiedział, że takim wyznacznikiem jakości muzyki jest wybranie i zabraniej jej na bezludną wyspę. To jest ciekawy i bardzo pouczający test, taki który sprawia, że dojrzymy jej prawdziwą naturę, właśnie taką jaką szukamy w muzyce wartościowej.
UsuńWojtku i Damianie pozdrawiam Was, i życzę dużo dobrej energii w waszych relacjach.
jarek
Dzięki Jarku! Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :)Dla dobra muzyki elektronicznej!
UsuńNie takie głowy się nad tym głowiły. Czy szkoła, dyplom, klasyczne podstawy, a potem bycie samodzielnym artystą, czy też wolna amerykanka i od razu do przodu? O ile w literaturze i malarstwie łatwo określić pewne ogólne kryteria wartości dzieła, mało tego - nikt nie wymaga nawet, aby malarz pokazywał dyplom szkoly artystycznej, a literat filologii, o tyle w muzyce często kładzie się nacisk na konkretne rzemiosło. Jednym słowem, pokaż panie jak grasz na gitarze czy fortepianie, a dopiero potem bierz się za sztukę! Pewnie dlatego, że muzyka to najbardziej abstrakcyjna ze sztuk i panowanie nad materią instrumentu jest do tego stopnia fascynujące dla gawiedzi, że często czyni ona z wirtuoza jakiegoś półboga, oddając mu cześć i hołd. Współcześnie wydaje się, że powstały trzy kierunki w którym podążają śmiałkowie, którzy chcą zwać się artystami muzykami. Po pierwsze ci, którzy pracują tylko w studio. Po drugie artyści performerzy, oraz, po trzecie, ich forma mieszana. Performerzy mają o tyle trudną pozycję, choć samodzielnie wybierają tę drogę, że dla publiczności nie pozostawiają złudzeń czy są dobrymi, czy słabymi, gdyż widać to i słychać natychmiast. Jednak liczyć mogą za to na większy splendor, uznanie tłumów, milionowe kontrakty. Ci pierwsi, jeśli chcą się liczyć i móc bez obrzydzenia patrzeć w lustro, muszą oferować za każdym razem produkt najwyższej jakości, bo trudno sobie wyobrazić, że mając komfort spokojnej pracy, korekt, komputerowych możliwości wpływania na efekt finalny, mogliby wypuścić jakiś bubel. To jednak się zdarza, i to wcale rzadko, bo marketingowo można dziś swobodnie kształtować gusta i opinie szerokiego audytorium. Wąskiego audytorium jednak nie da sie tak łatwo urobić. Dla nich więc pozostaje wyselekcjonowana grupa artystów performerów najwyższej jakości, i takichże studyjniaków. W praktyce, kontakt z muzycznym absolutem najczęściej w życiu codziennym zachodzi w domowym zaciszu, a nie na koncercie. Jeśli ktoś zatem pozna techniczne strony muzyki, matematyczne zasady nią rządzące, zagadnienia skali, instrumentacji, melodyki, tempa, rytmu, agogiki, artykulacji, kolorystyki, okiełzna też możliwości zapisu dźwięków, kreacji brzmienia i innych aspektów związanych z utrwaleniem dzieła, a także gdy ma coś równei abstrakcyjnego jak sama muzyka - talent, to może o sobie mówić, że jest artystą. Jednak dla zwykłej uczciwości wobec samego siebie, warto byłoby zdać się w tej kwestii na osąd osób trzecich. Ważną również kwestią jest nie tylko opanowanie teorii i techniki, ale również dogłębne poznanie dokonań poprzedników, a także śledzenie twórczości sobie współczesnych. Nawet najwięksi geniusze nie działali przecież w próżni, wszystko było konsekwencją budowania nowego na fundamencie starego. W swoich czasach zaliczali się często do awangardy, by w końcu z biegiem lat stać się klasykami. Spotkało to Bacha, Chopina, Debussego, a nawet Prokofiewa i Strawińskiego. Jeśli przyjmiemy, że muzyka jest pewną formą ozdwierciedlenia wartości ludzkich, to w każdej epoce należy odnosić ją do jej uwarunkowań, możliwości, ogólnego klimatu, technologii. Obecnie możliwości techniczne pozwalają na bycie artystą i tworzenie arcydzieł - zarówno w studio, jak i na scenie. Pozwala to jednak również na tworzenie niezliczonej ilości bubli - w studio i na scenie. Smutne jest, że w zalewie tandety coraz trudniej odszukać prawdziwe perełki ludzkiej wrażliwości i przepuszczonej przez ciało kompozytorskie emanacji boskiego natchnienia. wiemy o tym dobrze my, którzy wiedzą doskonale, ilu wspaniałych muzyków starszej daty nie doczekało się należnego im uznania. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś technologia, która pozwoliła zachować ich twórczość na taśmie, płycie, czy w postaci pliku cyfrowego, umożliwi przyszłym pokoleniom oddanie im dziejowej sprawiedliwości. Tej samej, na której świat nam współczesny raczej nie jest zbudowany.
OdpowiedzUsuńCóż dodać do tego co napisałeś? Ano chyba już nic?! Prawdziwa pointa tego wątku! Dziękuję
Usuń27 year old Sales Representative Hermina Siney, hailing from Mount Albert enjoys watching movies like The Private Life of a Cat and Water sports. Took a trip to Archaeological Site of Cyrene and drives a RX Hybrid. przekieruj tutaj
OdpowiedzUsuń