piątek, 30 sierpnia 2013

Prorocze wizje?! "The City Dark Synth" - DigitalSimplyWorld


"Czy przyjdzie czas, że muzyka na scenie zastąpi android? To już się „stało”. Tym przysłowiowym androidem jest technologia. Musimy się nauczyć z nią żyć, nie ma innego wyjścia. Jestem fanem cyberpunka, i tej całej tajemniczej części technologi, która nas „zjada”. W cyberpunku jak w muzyce Vangelisa jest tęsknota za człowieczeństwem i jednocześnie wszystko staje się dzięki technologii, paradoks, który świetnie funkcjonuje. „The City Dark Synth” to podroż przez klimaty cyberpunkowe, bez kompromisowe i jednocześnie delikatne, iskrzące. Inspiracją jest film Blade Runner i właśnie wspomniany Vangelis. Mówcie i piszcie co chcecie, jego i muzyka i ten film to ponadczasowe arcydzieło, świetne ujęcia, świetnie pokazane relacje między ludzkie i nieludzkie. Film powstał w XX wieku, bez nadętych efektów specjalnych, jest planowana część druga. Czy będzie udana? Czas pokaże. Postanowiłem zapełnić oczekiwanie swoim spojrzeniem muzycznym. Na potrzeby 44 minut wymyśliłem alternatywna historię, którą opowiedzianą dźwiękami poznacie w poniższym linku: http://digitalsimplyworld.bandcamp.com/album/the-city-dark-synth

Jeśli zapytacie o okładkę - Dlaczego to miasto przyszłości jest takie zwykłe? odpowiedz jest prosta. 


Bo takie będzie! To będzie miasto z piosenki zespołu Aya RL – "Ulica...miasta".
Pozdrawiam czytelników bloga. Do usłyszenia i zobaczenia. DSW

Tekst: DIGITALSIMPLYWORLD, publikacja ELMjuzik.

ELMjuzik


wtorek, 27 sierpnia 2013

Daniel Zarzycki - wywiad z twórcą muzyki elektronicznej

WW: Witaj Daniel. Dziękuję za przyjęcie zaproszenia! Bardzo mi miło gościć Ciebie po raz pierwszy na łamach elmjuzik!

DZ: Witam, dziękuję za zaproszenie.

WW: Daniel, przybliż czytelnikom i fanom muzyki elektronicznej swoją osobę, jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką, od kiedy tworzysz muzykę...?

DZ: Odkąd pamiętam, interesowałem się przedmiotami wydającymi dźwięki. W roku 1980 podczas wakacji w RFN miałem dostęp do organów Hammonda. Spędzałem przy nich długie godziny. Co prawda tamte wakacje szybko minęły, ale zainteresowanie instrumentami zasilanymi prądem elektrycznym pozostało do dziś. Jakiś czas później zacząłem samodzielnie składać różne układy elektroniczne zafascynowany możliwością wydawania przez nie dźwięków. Zacząłem budować najpierw proste układy, później eksperymentowałem wprowadzając różne modyfikacje. Gdy się okazało, że takie doświadczenia przeprowadzało już wielu przede mną, zacząłem szukać artykułów i książek na ten temat. Zostałem stałym czytelnikiem czasopisma Radioelektronik, na łamach którego znalazłem kilka ciekawych projektów.

Jeden z takich projektów zainteresował mnie szczególnie - była to kompletna dokumentacja syntezatora autorstwa pana Grzegorza Wodzinowskiego. Rozpocząłem budowę tego urządzenia, jednak z czasem musiałem uprościć ten projekt, głównie ze względu na kiepskie zaopatrzenie sklepów z elementami elektronicznymi. W połowie lat osiemdziesiątych zdobycie kompletu potrzebnych części zajmowało całe miesiące intensywnych poszukiwań. Niemałą też trudność sprawiało zdobycie klawiatury, ale ostatecznie udało mi się taką zamówić u pewnego konstruktora w Bielsku-Białej. Nigdy nie udało mi się zbudować wszystkich modułów (w projekcie było ich aż 21 typów, a niektóre z nich np. VCO, LFO czy VCA trzeba było zwielokrotnić oddzielnie dla każdej linii toru syntezy). Jednak to, co powstało nadawało się do muzykowania.

Tak powstały pierwsze nagrania, które rejestrowałem przy użyciu miksera i analogowego magnetofonu własnej konstrukcji. Eksperymentowałem też z akustycznymi nagraniami dźwięków otoczenia, odgłosów różnych przedmiotów, wszystko to później montowałem i zgrywałem z nagraniami z syntezatora. Z czasem brzmienie utworów było wzbogacane barwami innych syntezatorów, do jakich tylko udało mi się dotrzeć, korzystając z uprzejmości ich właścicieli. Na jednym z taki instrumentów w roku 1989 nagrałem utwór w znacznie lżejszej stylistyce niż poprzednio. Nagranie to przypadło do gustu słuchaczy, co zachęciło mnie do stworzenia innych kompozycji o podobnym charakterze.


WW: Czy opowiesz w jaki sposób tworzysz muzykę, skąd czerpiesz inspiracje, czy używasz instrumentów sprzętowych, czy korzystasz może z dobrodziejstw instrumentarium wirtualnego?

DZ: Na początku do dyspozycji miałem jedynie syntezator, mikrofon i taśmę. Wszystko nagrywane było na żywo, a ilość śladów na taśmie niewielka. Ten sposób tworzenia był bardzo ekscytujący, towarzyszyły mu emocje podobne tym przy występie na żywo... Z czasem zacząłem używać sekwensery midi, początkowo sprzętowe, a później programowe, co otworzyło zupełnie nowe możliwości. Utwór można było precyzyjnie zaprogramować w domu, a później w studiu nagrać na taśmę ADAT.

W końcu urządzenia o jakości studyjnej stały się powszechnie dostępne i dziś nie ma problemu z jakością rejestracji dźwięku. Obecnie korzystam z komputera z oprogramowaniem Cakewalk Sonar i interfejsu audio firmy Emu. W nagraniach wykorzystuję zarówno instrumenty sprzętowe (Korg, Yamaha, Emu, Roland, Ensoniq, M-Audio), jak i wirtualne (Cakewalk, Arturia, AAS, Native Instruments i wiele innych), nie tylko zresztą instrumenty, ale też efekty audio. Taka konfiguracja pozwala na swobodne tworzenie zarówno barw, jak i całej kompozycji. Obecnie moje utwory bliższe są już temu, co zamierzam stworzyć; dawniej był to raczej kompromis pomiędzy pomysłem, a możliwościami instrumentarium i reszty sprzętu.

Pomysły przychodzą spontanicznie, często inspirujący jest dźwięk sam w sobie. Zarówno ten naturalny, jak i syntetyczny. Zdarzało się, że na urlop zabierałem przenośną nagrywarkę i rejestrowałem otoczenie, zjawiska i różne naturalne odgłosy, aby później je wykorzystać. Co do dźwięków syntetycznych, to nadal jeszcze pamiętam wrażenie, jakie wywarła na mnie barwa organów Hammonda na żywo... Sama fascynacja takim dźwiękiem też miała różne formy: budując pierwszy syntezator fascynowało mnie nawet brzmienie zwykłej sinusoidy, kiedy w końcu udało się odpowiednio zestroić oscylatory. Później wyjątkowo interesujący okazał się dźwięk cyfrowy, jego czystość i możliwość jego teoretycznie przynajmniej, bezstratnego przetwarzania. W końcu, kiedy Arturia udostępniła swoją replikę instrumentu Moog Modular, powróciło pierwotne zainteresowanie barwami analogowymi, tym razem wolnymi od niedoskonałości, z którymi dawniej walczyłem.

WW: Jacy wykonawcy muzyki są Twoimi ulubionymi i dlaczego?

DZ: Słucham bardzo różnej muzyki. Jest całe mnóstwo twórców, od których można się wiele nauczyć. Wielu kompozytorów, zwłaszcza klasycznych cenię za ich umiejętność kreowania melodii i dobierania harmonii, choć na etapie tworzenia korzystali nierzadko z jednego tylko instrumentu - np. Beethoven, Mozart czy Bach. Czasem zastanawiałem się, jak brzmiałyby ich utwory, gdyby mieli do dyspozycji dzisiejsze instrumentarium. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do możliwości natychmiastowego usłyszenia rezultatów naszej pracy, ale w tamtych czasach tak nie było. Utwór powstawał na papierze, rzeczywiste brzmienie całości było możliwe do usłyszenia dopiero, kiedy zebrała się cała orkiestra. Zawsze mnie to fascynowało.

Kolejna grupa twórców, to Isao Tomita, Wendy Carlos, Ed Starink czy Kurt Riemann. Genialne interpretacje i adaptacje brzmieniowe utworów klasycznych. Pierre Schaeffer z kolei, eksperymenty dźwiękowe, rewolucyjne podejście do tworzenia muzyki, szukanie nowych źródeł inspiracji. Utwory trudne w odbiorze, ale interesujące i wciągające. Wreszcie, jeśli chodzi o klasyczną elektronikę to Marek Biliński, Jean Michel Jarre, Vangelis, Tangerine Dream i wielu, wielu innych również rodzimych autorów - podziwiam ich umiejętności wykonawcze, zdolności aranżacyjne, charakterystyczny dla każdego z nich klimat.

WW: Co sądzisz o polskiej muzyce elektronicznej i o muzyce elektronicznej generalnie, czy ma ona szanse na szersze zaistnienie w świadomości przeciętnego odbiorcy?

DZ: Muzyka elektroniczna istnieje w świadomości przeciętnego słuchacza w podobnym stopniu jak gatunki, których szczyt popularności przypadł na minione dekady. Nie dokonywałbym tu podziału na muzykę krajową i zagraniczną. Odbiorcy, których ten gatunek zainteresował mogą dziś, choć nie bez pewnego czasem wysiłku, dotrzeć do wielu wartościowych materiałów dzięki Internetowi.

Aby odpowiedzieć na pytanie, czy ma szanse na szersze zaistnienie, trzeba zastanowić się, kto i w jaki sposób miałby tą świadomość poszerzać. Tradycyjne radio i telewizja? Co stało się z audycjami prezentującymi elmuzykę? Oczywiście jest kilka imprez plenerowych, ale to niestety zbyt mało, aby przebić się przez siłę promocji popularnych gatunków muzycznych. Są też nadawcy internetowi, ale ich przekaz jest dostępny tylko do tych, którzy już są świadomi ich istnienia, a mówimy tu o dotarciu do nowych słuchaczy.

Poza tym to nie jest kwestia świadomości samej tylko muzyki elektronicznej, to generalnie problem ogólnego obniżenia się poziomu wiedzy ogólnej w wielu dziedzinach, co jest o tyle dziwne, że przecież dostęp do informacji (np. za pośrednictwem sieci) oraz ilość czasu spędzanego przed komputerem przeciętnego odbiorcy wzrasta. Ale to już inny temat.


WW: Czy według Ciebie muzyka elektroniczna ma perspektywy na dalszą ewolucję artystyczną, czy może uważasz, że w muzyce elektronicznej powiedziano już wszystko?

DZ: Wszystko wokół nas podlega zmianom, nawet my sami. Skoro twórca nabywa nowych cech, a inne ulegają przeobrażeniom, więc logiczny wydaje się wniosek, że jego twór, muzyka również podlega temu procesowi. Czas pokaże, jak te zmiany będą wyglądać...

WW: Daniel, czym jest dla Ciebie jako twórcy jest muzyka i obcowanie z jej delikatną materią?

DZ: Muzyka to uniwersalna forma przekazu wykraczająca poza bariery kulturowe i językowe, jest nośnikiem emocji. Muzyka pozwala się odprężyć i zrelaksować, może podnieść na duchu lub zniechęcić, może pobudzić do działania a nawet wzbudzić agresję lub ją ostudzić. Pobudza wyobraźnię, umożliwia emocjonalne uczestniczenie w wydarzeniach, które opisuje. Ciekawe jest to, że każdy odbiera muzykę na swój indywidualny sposób, buduje swój własny obraz, dodatkowo zależny jeszcze od sytuacji, w jakiej taki przekaz ma miejsce.

Dla twórcy muzyka to pewien rodzaj akustycznego zdjęcia. Pozwala utrwalić chwilę i odtworzyć ją nawet długi czas później, przywracając emocje, które towarzyszyły takiemu nagraniu. Działa to zarówno po stronie twórcy, jak i odbiorcy. Zdarza się przecież, że pewne utwory wywołują w nas wspomnienia charakterystycznych chwil, w których słyszeliśmy dany utwór.

Podobieństwo do zdjęcia jest również w tym sensie, że podobnie jak fotografia nie musi być specjalnie atrakcyjna, by przechować jakąś cząstkę nas samych z danej chwili, tak i utwór może przechować tą skumulowaną w tamtym momencie energię, mimo że wydaje się być prosty i nieskomplikowany. Czasem wystarczy kilka dźwięków. Dlatego wracamy do starych zdjęć i do starych nagrań.

WW: Ile albumów muzycznych i utworów skomponowałeś do tej pory, gdzie można posłuchać Twojej muzyki?, czy grasz koncerty?

DZ: Pod koniec lat osiemdziesiątych powstało kilka taśm zawierających opisane wcześniej muzyczne eksperymenty. W latach 1990-1992 nagrałem ok. 30 utworów stylistycznie bliższych szerszemu gronu słuchaczy, rozpowszechniane były na kasetach magnetofonowych (trzy albumy). W roku 1999 moja muzyka pojawiła się na płycie kompaktowej - album "Digital Tales", a cztery lata później stał się dostępny album "Beside the Silence". Ponadto kilka utworów pojawiło się razem z nagraniami innych wykonawców w ramach różnych projektów z muzyką elektroniczną. Odkąd z radiowej Trójki oraz innych, lokalnych rozgłośni zniknęły audycje prezentujące ten gatunek, to muzyka ta jest dostępna głównie w Internecie. Ale i tutaj sytuacja się zmienia - niektóre portale muzyczne, wspierających dotychczas muzykę elektroniczną zmieniają swoją ofertę muzyczną koncentrując się na bardziej dochodowych gatunkach muzycznych. Zapraszam na stronę www.danielzarzycki.com prezentującą aktualne informacje, gdzie można posłuchać mojej muzyki.

WW: Zauważyłem, że na Twoim profilu w Sound Cloud, można pobrać utwory za darmo! Co powoduje, że udostępniasz swoją twórczość nieodpłatnie, czy Twoim działaniom artystycznym przyświeca jakaś idea?

DZ: Powodem jest przede wszystkim chęć udostępnienia muzyki zainteresowanym odbiorcom. Chodzi nie tylko o umożliwienie zapoznania się z klimatem moich utworów, ale również o możliwość zabrania tej muzyki ze sobą. Nie będzie odkrywcze, jeśli powiem, że ludzie nie są u nas przyzwyczajeni do kupowania muzyki. Często zniechęca ich narzucona przez dystrybutora cena lub inne trudności, np. przy zakupie z terenu naszego kraju na iTunes lub Amazon. Z serwisu Sound Cloud zacząłem korzystać po tym, kiedy Wirtualna Polska zamknęła swoją Strefę MP3. Ale to tylko część moich nagrań, większość z nich nie może być udostępniona za darmo ze względu na umowy z wydawcą.

WW: Daniel, jakie są Twoje zamierzenia i plany artystyczne na najbliższy czas?

DZ: Aktualnie pracuję nad cyfrową reedycją nagrań z lat 1990-1992. Pierwszy z trzech nagranych wówczas albumów, zatytułowany "Atmosphere" powinien być dostępny jeszcze w tym roku. Na przygotowanie do publikacji oczekuje też materiał live zarejestrowany w czasie jam session. Powstają też utwory na nowy album studyjny oraz do projektu "Contemporary Electronic Soundscapes".

WW: Czego można zatem życzyć Danielowi Zarzyckiemu?

DZ: Aby zrealizować wspomniane plany potrzebny jest czas, którego zazwyczaj pozostaje niewiele. Może życzyć mi trzeba umiejętności lepszego zarządzania czasem, skoro nie da się go inaczej zdobyć? :)

WW: Daniel jeszcze raz dziękuję Ci serdecznie za to, że podzieliłeś się z nami swoimi przemyśleniami oraz nietuzinkową i wspaniałą muzyką!


ElMjuzik

niedziela, 11 sierpnia 2013

9 pytań do...Synthaurion.

Po przerwie wakacyjniej, zapraszam do lektury wywiadu z kolejnym polskim twórcą i wykonawcą muzyki elektronicznej, ukrywającym się pod pseudoniumem Synthaurion.  


ElMjuzik: Witaj Synthaurion! Serdecznie dziękuję za przyjęcie zaproszenia. Miło mi gościć Ciebie po raz pierwszy i mam nadzieję nie ostatni na moim EL-muzycznym blogu!

Synthaurion: Dziękuję za zaproszenie.

ElMjuzik: Zacznę standardowo. Tomku, jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką, od kiedy tworzysz muzykę i w jakim kierunku czy stylu chcesz rozwijać swoją twórczość, pytam ponieważ zauważyłem, że nie tylko tworzysz SynthSpace, ale również Trance i Remiksy?

Synthaurion: Moja przygoda z tworzeniem zaczęła się już dosyć dawno, bo około 20 lat temu. Jednak była również długa, kilkuletnia przerwa w latach 2004-2009. Od samego początku chciałem tworzyć muzykę elektroniczną a moją największą miłością zawsze był Spacesynth. Powszechnie uznaje się, że gatunek ten jest pochodną Italo-disco, jednak ja przez bardzo długi okres czasu nie byłem w ogóle tego świadomy i uważałem go (i nadal uważam) za jeden z podgatunków muzyki elektronicznej. W pierwszym okresie swojej twórczości (1993-1999) skomponowałem bardzo wiele utworów, które nigdy nie zostały upublicznione (zresztą chyba jak to ma miejsce w przypadku większości początkujących twórców). Z tego okresu powstał jednak materiał, który wykorzystałem i opublikowałem w 2010 r. w nowej aranżacji w formie albumu „Distant Frontier”.



Album zawiera 12 utworów w klimacie Spacesynth i klasycznej elektroniki, można go ściągnąć bezpłatnie z wielu miejsc w internecie. Kolejny okres (2000-2004) to eksperymentowanie z różnymi gatunkami. Powstało kilka utworów, jednak żadnego nie opublikowałem. Być może w przyszłości znajdę trochę więcej czasu i powrócę do tych utworów. Po 5-cio letniej przerwie wróciłem do tworzenia (2009 r.) i tak jak już wcześniej wspomniałem przygotowałem album „Distant Frontier”. Po nim powstało kilka innych nowych space’owych utworów - „No Return From Here”, „Guests From The Farthest End”, „Rebelion”, “Ghosts Of Arakis”. Utwory te nie zostały oficjalnie wydane ale są osiągalne bezpłatnie w internecie. Ponieważ oprócz Spacesynth uwielbiam również Trance, mniej więcej pod koniec 2011 roku postanowiłem również spróbować swoich sił w tym gatunku. W 2012 roku wydałem za pośrednictwem własnego wydawnictwa „Arkamoria Records” kilka trance’owych produkcji – głównie uplifting i progressive. Co do jakości ciężko mi się wypowiadać ale myślę, że nie są takie do końca złe, zresztą każdy może je sobie przesłuchać w internecie. W 2013 postanowiłem również zająć się remixowaniem utworów innych trance’owych wykonawców. Powstało kilka remixów. Jednak wydaje mi się, że nie jest to droga, którą będę podążał w przyszłości – chciałbym zająć się własnymi utworami a konkretnie chciałbym dokończyć materiał na nową płytę space’ową.

ElMjuzik: W jaki sposób komponujesz, skąd czerpiesz inspiracje, czy używasz klasycznych syntezatorów, czy korzystasz z instrumentarium wirtualnego?

Synthaurion: Wszystko czego używam to oprogramowanie komputerowe – DAW i wtyczki VST plus klawisze midi. Inspiracje, to chyba nie będę odkrywczy, przynosi samo życie. Nie jestem typem twórcy, który ma inspirację w głowie i potrafi odtworzyć sobie cały utwór z pamięci. Jednak są chwile, kiedy myślę, że muszę usiąść do komputera i zaczynam coś tworzyć. Na początku pomalutku ale z czasem się rozkręcam i powstaje lepszy lub gorszy utwór.

ElMjuzik: Jacy wykonawcy muzyki są Twoimi ulubionymi i dlaczego?

Synthaurion: Oczywiście klasyka Spacesynth – Laser Dance, Koto, Hipnosis jak również klasyka muzyki elektronicznej - J.M. Jarre, Vangelis – tu chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego. Oprócz tego jest cała gama popowych wykonawców popularnych w latach 80-tych i 90-tych: Alphaville, Nik Kershaw, Duran Duran, Yazoo, The Human League i jeszcze wiele innych – w ich utworach jest coś, co przyciąga mnie swoim urokiem, a może to po prostu sentyment za latami młodości J. Nie mógłbym pominąć współczesnych wykonawców Spacesynth: Dreamtime, Electron, Marco Rochowski, Vanello, Prodomo, A.M. Samurai, Synthesis i chyba z tuzin innych – każdy z nich wnosi coś nowego do tego gatunku i mam nadzieję, że dzięki nim Spacesynth będzie wciąż się rozwijał. Na koniec zostawiłem sobie Trance, tutaj nie będę odkrywczy jeśli wspomnę o Arminie van Buuren’ie, ATB czy Paul’u van Dyk’u. Naprawdę tych wykonawców jest bardzo wielu i trudno wymienić wszystkich ulubionych. Oczywiście nie każdy ich utwór mi odpowiada – są lepsze i gorsze.

ElMjuzik: Co sądzisz o polskiej muzyce elektronicznej i o muzyce elektronicznej generalnie, czy ma ona szanse na szersze zaistnienie w świadomości przeciętnego odbiorcy?

Synthaurion: Prawdę powiedziawszy to słuchałem niewielu polskich wykonawców ale myślę, że polska muzyka elektroniczna nie odbiega od tego czego można posłuchać na świecie. Pojęcie muzyki elektronicznej jest na tyle obszerne, że trudno określić sztywne ramy co do niej należy a co już nie. Myślę, że dalej będą sie rozwijać różne podgatunki. Jeśli chodzi o szanse zaistnienie w świadomości przeciętnego odbiorcy, to trzeba by rozważyć co można zaliczyć do muzyki elektronicznej. Czy chodzi tylko o el-muzykę czy też również o EDM, chociażby trance czy house. Ja jestem zwolennikiem szerokiego pojęcia i przy takim założeniu to jest to muzyka, która trafiła już do świadomości przeciętnego odbiorcy. Jeśli chodzi o El-muzę to jest to muzyka czasem bardziej, innym razem mniej ambitna i nie zawsze każdy jest w stanie ją „przetrawić”.

ElMjuzik: Czy według Ciebie „w muzyce elektronicznej powiedziano już wszystko”?

Synthaurion: Oczywiście, że nie. Muzyka generalnie ewoluuje, a co dopiero elektroniczna, która wydaje mi się zawsze była w muzycznej awangardzie. Powstało wiele gatunków i podgatunków muzyki elektronicznej i wciąż się one rozwijają. Powstają nowe trendy, inne zanikają lub schodzą do podziemia. Jest wielu oryginalnych artystów i mają oni wciąż wiele ciekawych pomysłów. Sądzę, że jak długo człowiek będzie wykorzystywał instrumenty elektroniczne, tak długo będzie istniała muzyka wykorzystująca je.

ElMjuzik: Czym dla Ciebie jest muzyka?

Synthaurion: Może to banał powtarzany wielokrotnie ale muzyka to dla mnie odskocznia od prozy codziennego dnia. Stwarza warunki do relaksu i daje też szanse na kontakt z innymi ciekawymi ludźmi, mającymi podobne zainteresowania muzyczne.

ElMjuzik: Ile albumów muzycznych i utworów skomponowałeś do tej pory, gdzie jeszcze poza SoundCloud można posłuchać Twojej muzyki?, czy grasz koncerty – jeśli nie, to dlaczego?

Synthaurion: Tak jak wspomniałem wcześniej, wydałem nieoficjalnie jeden album – „Distant Frontier”. Obecnie zbieram materiał na nową płytę spacesynth’ową, która mam nadzieję zostanie już oficjalnie wydana. W sumie jest chyba w sieci osiągalnych około 16-tu utworów space’owych i w klimatach el-muzyki. Wszystkie można ściągnąć bezpłatnie na zasadach CC. Oprócz  Soundcloud można moją muzykę znaleźć na Jamendo, nowym Myspace, Reverbnation, no i oczywiście Youtube ale tam jest tylko kilka utworów, chociaż z ciekawymi grafikami o tematyce SF. Jest jeszcze wiele innych miejsc ale najczęściej są tam pojedyncze utwory. Niestety nie gram koncertów, nigdy nie grałem i pewnie tak zostanie. Po prostu nie mam odpowiedniego sprzętu.

ElMjuzik: Czy uważasz, że „muzyka łagodzi obyczaje”?

Synthaurion: Wydaje mi się, że tak ale to zależy od ludzi. W większości przypadków muzyka relaksuje, daje wytchnienie i nierzadko zapomnienie. Czasem też dodaje energii do działania, może się zdarzyć, że negatywnej energii.

ElMjuzik: Jakie masz marzenia, związanie z muzyką, czy chciałbyś zrobić tzw. „karierę muzyczną”?

Synthaurion: Pewnie, że fajnie by było zrobić „karierę muzyczną” ale życie pokazuje nam w większości przypadków co innego. Prawdziwa kariera muzyczna jest przeznaczona tylko dla nielicznych, tych najbardziej utalentowanych (choć nie zawsze), zdeterminowanych i nastawionych na ten cel. Ja niestety nie mam ani wystarczającego talentu ani nastawienia aby to osiągnąć, choć jak u każdego „artysty” gdzieś ta mała nadzieja się tli :).

ElMjuzik: Tomku jeszcze raz bardzo dziękuję Ci za to, że podzieliłeś się z nami swoimi przemyśleniami oraz wyjątkową muzyką!

Serdecznie polecam - ElMjuzik.