Witam wszystkich zainteresowanych! Postanowiłem napisać kilka słów opisujących moje subiektywne wrażenia na temat muzyki Marka Bilińskiego i jego albumu "Mały książę". Album ukazał się już spory czas temu, ale ostatnio "Wpadł w moje ręce" i miałem okazję przesłuchać go wnikliwie.
Początek to dobrze znana mi harmonia, której nie można chyba pomylić z którymkolwiek z el-twórców, bardzo przyjemnie i analogowo powróciły do mnie wspomnienia z dawnych lat kiedy to Biliński "rządził" na listach przebojów. Materiał muzyczny jakim jest "Mały książę" jest starannie przemyślany przez uznanego twórcę i dość pomysłowo przełożony w materię dźwiękową. Artysta wrócił do "starych", sprawdzonych analogowych brzmień tak bardzo charakterystycznych dla jego twórczości, czy to dobrze czy źle? Z jednej strony dobrze jest posłuchać "starych klimatów", wracają wspomnienia ale z drugiej strony może to świadczyć o tym iż "Polskiemu Jarreowi", zabrakło pomysłów na realizację nowej muzyki elektronicznej?! Można oczywiście to wręcz "kurczowe" trzymanie się polymooga i minimooga uzasadnić na tysiąc możliwych sposobów, mimo to zadam pytanie, po co? Dla idei - ale jakiej? Swoją drogą bardzo chciałbym usłyszeć jakiś naprawdę nowy czy nowoczesny utwór Pana Marka. W większości kompozycji z albumu, da się usłyszeć wielką ilość różnego rodzaju efektów plumkająco, świszcząco, cykająco - naparzających "po uszach" w panoramie stereo. Mimo to sama treść muzyczna jest nieco miałka i zrealizowana troszkę jakby bez pomysłu. Aby podnieść ogólny poziom tego wydawnictwa niechybnie przydałoby się umieścić na nim przebój w stylu "Ucieczki....", no tak, ale może zbyt dużo żądam? Wydaje mi się, że jednak nie! Od mistrza muzyki elektronicznej, jakim niewątpliwie jest Marek Biliński trzeba wymagać mistrzostwa - a "Mały książę" takowym mistrzostwem w moim odczuciu nie jest. Pomimo tych słów krytyki - całość tej płyty w jakiś przedziwny sposób "się broni". Może to wspomniana już spójność tematyczna i dobrze oddane emocje w kompozycjach to powodują? Sam nie wiem, pewnie tak. Dla zagorzałych fanów Marka Bilińskiego pozycja obowiązkowa, dla reszty fanów dźwięków elektronicznych, nie koniecznie. Niestety. Album "Mały książę" nie otarł się nawet o blask kultowych przecież już płyt mistrza mainstreamowej polskiej muzyki elektronicznej takich jak "Ogród króla świtu" czy "E=MC2"! No cóż, życie to ciągłe zmiany i nic nie trwa wiecznie - zwłaszcza wena artystyczna. Prawdopodobnie Rembrandt też nie malował przez całe życie arcydzieł sztuki malarskiej?!
Fragmentów płyty "Mały Książę", można posłuchać na tej stronie:
http://www.generator.pl/p,marek-bilinski-maly-ksiaze,4259.html
Elmjuzik